– Dane o koniunkturze i inflacji w Polsce wskazują, że RPP ma nadal znaczną przestrzeń do dalszego dostosowywania stóp procentowych – stwierdził prezes NBP Adam Glapiński w odpowiedzi na pytania agencji Reutera. Eksperci sądzą, że Rada Polityki Pieniężnej (RPP) może w tym roku podnieść stopy nawet powyżej poziomu 4 proc.
Jeszcze wyższe stopy proc.
Prezes NBP Adam Glapiński przekazał, że „dane o koniunkturze i inflacji w Polsce wskazują, że RPP ma nadal znaczną przestrzeń do dalszego dostosowywania stóp procentowych”.
– Powinniśmy zatem kontynuować podwyżki stóp tak, aby zapewnić powrót inflacji do celu NBP [2,5 proc. z możliwym odchyleniem o 1 p. proc. – red.] w średnim okresie – twierdzi Glapiński.
Dodał, że przy tym wszystkim należy brać pod uwagę „konieczność wsparcia zrównoważonego wzrostu gospodarczego po pandemicznej recesji”.
Co gorsza, prezes NBP nie opisał dokładnego scenariusza potencjalnych podwyżek. Dodał tylko, że bank centralny będzie „adekwatnie reagować” na napływające informacje z rynku, w szczególności dotyczące „perspektyw inflacji oraz koniunktury gospodarczej”.
– NBP nie dopuści do utrwalenia podwyższonej inflacji i zrobimy wszystko co konieczne w tym zakresie, wykorzystując wszystkie dostępne instrumenty – stwierdził.
Co ze złotym?
Glapiński dodał także, że spójne z kierunkiem prowadzonej obecnie polityki pieniężnej – czyli w założeniu obniżającej inflację – byłoby też umocnienie się złotego.
Tyle że kurs EUR/PLN znalazł się już na poziomie ok. 4,60 i pozostaje o kilka procent wyżej, niż wynosił przed pandemią. Nawet w zestawieniu z koroną czeską, za którą trzeba obecnie płacić o prawie 10 proc. więcej niż rok temu, widać, jak nasza waluta osłabła.
Jaki jest powód powyższego? Przykładowo, Czesi zaczęli prowadzić o wiele bardziej rygorystyczną politykę pieniężną i to wcześniej niż my. Do tego – zgodnie ze swoją tradycją polityczną – unikają konfliktów dyplomatycznych – zarówno z Rosją jak i z Unią Europejską. Ze wspólnotą europejską nie spierali się np. o fundusz odbudowy. Korona nie osłabiła się też wyraźnie w obliczu wzrostu ryzyka kolejnej rosyjskiej inwazji na Ukrainę, które coraz mocniej ciąży złotemu.