– Bez większej liczby szczepień grozi nam IV fala epidemii i wprowadzenie pewnych obostrzeń na jesień – powiedział w środę rzecznik rządu Piotr Müller.
Polska pójdzie śladem Francji?
Müller został zapytany w środę przez dziennikarzy, czy polski rząd wprowadzi takie zmiany, jakie wprowadza np. Francja. Od sierpnia nad Sekwaną osoby niezaszczepione nie będą mogły wchodzić do restauracji czy centrów handlowych oraz korzystać z niektórych usług publicznych.
W Polsce rząd chce jednak zastosować inne metody.
– Takiej decyzji w tej chwili nie rozważamy, nie ma tego na stole, jeśli chodzi o dyskusję na Rządowym Zespole Zarządzania Kryzysowego – powiedział Müller.
Dodał, że dziś w kraju mamy tzw. rozwiązania hybrydowe. Chodziło mu o przepisy, według których obowiązują np. limity osób na koncertach czy weselach, w które nie wliczają się osoby niezaszczepione.
Trudna decyzja
Rzecznik rządu dodał jednak, że przed władzami „trudna dyskusja”. Te muszą zachęcić Polaków do szczepień.
– Pewnie w parlamencie też będzie dyskusja na ten temat, jakie rozwiązanie wprowadzić, aby faktycznie zachęcić do większej liczby szczepień, bo bez większej liczby szczepień – powiedzmy sobie wprost – grozi nam IV fala (epidemii) i grozi nam wprowadzenie pewnych obostrzeń na jesień, jeżeli chodzi o poszczególne gałęzie gospodarki czy życia społecznego – dodał.
Ponoć dziś poważnie rozważana jest kwestia dotycząca „mocniejszego weryfikowania niektórych obszarów, które podlegają tym obostrzeniom i na przykład nie przestrzegają tych obostrzeń”, jeśli chodzi o wspomniane już wprowadzone limity osób.
Obserwując jednak to, co dzieje się na świecie, można odnieść wrażenie, że osoby niezaszczepione wcześniej czy później będą dyskryminowane w niektórych sferach życia publicznego.
Rzecznik rządu, odpowiadając na kolejne pytania, zwrócił także uwagę na to, że jednym z głównych tematów jest też kwestia obowiązku szczepień „co do osób, które idą do szpitala, chcą odwiedzić np. osoby w szpitalu, aby nie stwarzały ryzyka dla tych, którzy są z mniejszą odpornością, mają inne choroby”. – To jest faktycznie rzecz, która jest dyskutowana mocno – mówił.