– Między rządem a Jarosławem Gowinem nie ma zaufania. Zabrakło też wywiązywania się z powierzonych Gowinowi działań w rządzie. Mateusz Morawiecki zwrócił się dziś do prezydenta o odwołanie Gowina z rządu – poinformował właśnie Piotr Müller, rzecznik rządu. Oznacza to, że lider Porozumienia przestanie być członkiem rządu.
Gowin poza rządem
Rzecznik wyliczał powody dymisji Gowina.
– Podważanie założeń widać w nierzetelnych działaniach i w odnoszeniu się do reformy podatkowej. Ta reforma to obniżenie podatków dla 18 mln obywateli w Polsce i gwarancja dla 90 proc. podatników, że reforma będzie dla nich korzystna lub neutralna – stwierdził Müller. – Decyzja premiera o dymisji Gowina wynika ze słabych działań dotyczące ważnych i kluczowych ustaw dotyczących obniżenia podatków. Z kolei posłowie Porozumienia sami muszą zdecydować, czy poprą Polski Ład. To kwestia odpowiedzialności za kraj. Premier nie mógł dłużej tolerować zachowania w tej kwestii Jarosława Gowina, dlatego podjął decyzję o jego odwołaniu – podkreślił Müller.
Próba rozbicia Porozumienia
PiS zaprasza jednak posłów partii Gowina do siebie.
– Zapraszamy polityków Porozumienia do współpracy, ale bez Gowina – powiedział rzecznik rządu, dodając, że „nie ma przekonania, że dymisja Gowina oznacza utratę przez rząd większości w Sejmie”. – Jestem przekonany, że w ramach Zjednoczonej Prawicy oraz w ramach pozostałej części polskiego parlamentu znajdą się osoby, które będą popierały reformy, które zaproponowaliśmy – mówił.
Zapytany, czy oznacza to wcześniejsze wybory do Sejmu i Senatu odparł, że nie.
– Nie mam przekonania, byśmy stracili większość z tego powodu, jestem przekonany, że w ramach Zjednoczonej Prawicy oraz w ramach pozostałej części polskiego parlamentu znajdą się osoby, które będą popierały te korzystne reformy, które zaproponowaliśmy – powiedział.
Gowin był kłopotliwym członkiem rządu od wielu miesięcy. Stąd już dawno sugerowano, że może on stracić stanowisko. Nie wiadomo, jak teraz zachowa się jego partia i posłowie. Jeśli zbuntują się przeciwko PiS może to faktycznie oznaczać nowe wybory parlamentarne. Te mogłoby wygrać PiS, ale zapewne musiałoby rządzić z nowym koalicjantem np. Konfederacją.