Podwyżki cen prądu zmniejszają opłacalność jazdy samochodem elektrycznym. Największy operator sieci ładowania w Polsce – spółka GreenWay Polska – podniesie stawki z początkiem listopada średnio o 20%, a jej prezes, Rafał Czyżewski, tłumaczy, że podwyżki tylko w niewielkim stopniu rekompensują wzrost kosztów.
Można się więc spodziewać, że taki krok zmobilizuje do podwyżek kolejnych operatorów. A co gorsza, możemy być pewni, że w 2023 roku ceny jeszcze bardziej pójdą w górę. Czy w takich warunkach posiadanie samochodu elektrycznego będzie nadal się opłacało? Czy może jednak podwyżki cen prądu spowodują, że rozwój elektromobilności w Polsce kompletnie wyhamuje?
Auto elektryczne coraz mniej opłacalne
Elektryczne samochody nie mają w Polsce łatwego życia. Zaporowe ceny w połączeniu z niewielkim zasięgiem, który – w wielu przypadkach – w ekspresowym tempie topnieje po przekroczeniu 110 kilometrów na godzinę, sprawiają że “elektryki” wciąż nie zyskały uznania Polaków.
Do tej pory entuzjaści elektromobilności przekonywali jednak, że w ostatecznym rozrachunku ich zakup może być bardzo opłacalny. Chodzi rzecz jasna o możliwość ładowania ich z domowego gniazdka, bez konieczności korzystania z pośredników, czyli operatorów sieci ładowarek.
Niestety, kryzys energetyczny znacząco wpłynął i na tę kwestię. Zacznijmy od tego, iż średnia cena energii elektrycznej dla odbiorcy w gospodarstwie domowym, uwzględniająca opłatę za świadczenie usługi dystrybucji energii elektrycznej, wynosi w ubiegłym roku 67 groszy za kilowatogodzinę.
Zakładając, że przeciętne auto napędzane elektrycznie zużywa około 20 kilowatogodzin na 100 kilometrów, pokonanie takiego dystansu ładując samochód z gniazdka kosztuje obecnie 13,40 PLN. A może być jeszcze sporo taniej, jeśli samochód ładujemy korzystając z tak zwanych taryf nocnych.
Limit 2000 kWh rocznie uderza w samochody elektryczne
Proponowane przez rząd rozwiązanie, mówiące o gwarancji dotychczasowej ceny dla gospodarstw domowych zużywających do 2000 kilowatogodzin rocznie, bezsprzecznie uderzy również w kierowców elektryków.
Przy skromnym założeniu, że samochodem pokonujemy zaledwie 1000 kilometrów miesięcznie, oznacza to zużycie na poziomie 200 kilowatogodzin miesięcznie. W praktyce prąd z „gwarancją dotychczasowej ceny” skończy się nam po – maksymalnie – 10 miesiącach eksploatacji, zakładając rzecz jasna, że w tym czasie nie zużyjemy ani jednej kilowatogodziny na zasilanie domu – co oczywiście jest nierealne.
Ładowanie w domu nadal najtańsze
Z wyliczeń ekspertów wynika jednak, że ładowanie aut elektrycznych z domowego gniazdka nadal będzie najbardziej opłacalne. Wszystko przez to, że rząd ogłosił już maksymalną cenę prądu dla gospodarstw domowych.
W 2023 roku ma ona wynieść 693 złotych za 1 megawatogodzinę (bez uwzględnienia opłat za świadczenie usługi dystrybucji energii elektrycznej oraz podatku VAT).
Przykład
W konsekwencji, przy takiej stawce „elektryk” wciąż będzie miał dużą przewagę kosztową nad samochodem z napędem spalinowym. Dla przykładu, uśredniony, rzeczywisty koszt przejechania 1 kilometra samochodami Opel Mokka e, Peugeot e208 oraz Citroen e-C4 ładowanymi z domowego gniazdka, ma być prawie trzykrotnie niższy w porównaniu do aut z silnikami benzynowymi o zbliżonej mocy.
Koszt przejechania jednego kilometra Oplem Mokka e, Peugeotem e208 oraz Citroenem e-C4 na domowym prądzie kupionym po cenie maksymalnej ma wynieść 17 groszy – licząc według rzeczywistego zasięgu. Tymczasem średni koszt pokonania wersją benzynową wymienionych modeli aut, o mocy 130 kilometrów, dziś wyniesie przy rzeczywistym spalaniu 48 groszy.
Ładowanie poza domem coraz mniej korzystne
Zupełnie inaczej przedstawia się opłacalność auta elektrycznego w przypadku ładowania akumulatora poza domem. Według Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA), koszt przejechania elektrykiem jednego kilometra ładowanego prądem stałym w stacji GreenWay wyniesie dla osób nie korzystających z abonamentu 37 groszy.
W przypadku ładowarek DC operatora Orlen Charge koszt wynosi 25 gr, a na stacjach GO+EAuto – prawie 31 groszy. Mniej płacą posiadacze miesięcznych abonamentów i kierowcy korzystający z wolnych ładowarek prądu przemiennego. Tylko, że korzystając z tych ostatnich trzeba poświęcić na ładowanie sporo czasu.
Co dalej z elektromobilnością w Polsce?
Z jednej strony należy zauważyć, że 83% kierowców w Polsce ładuje swoje samochody elektryczne w domu lub w pracy – a takie rozwiązanie pozostanie w przyszłym roku najbardziej opłacalne, a na dodatek jest najbardziej komfortowe.
Ponadto, wielu posiadaczy samochodów elektrycznych deklaruje, że diametralnie zmniejsza koszty ich ładowania dzięki fotowoltaice i czerpaniu darmowej energii z promieniowania słonecznego.
Z drugiej strony eksperci nie mają żadnych wątpliwości, że wyższe ceny prądu będą skutecznie hamować i tak już niewielki popyt na auta elektryczne w Polsce – zwłaszcza, że wciąż problemem jest ładowanie samochodów w wielostanowiskowych garażach pod budynkami mieszkalnymi.
Według danych Licznika Elektromobilności prowadzonego przez PSPA i Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego, pod koniec września w Polsce było zarejestrowane łącznie 57 256 osobowych i użytkowych samochodów z napędem elektrycznym. Przez pierwsze dziewięć miesięcy 2022 roku ich liczba zwiększyła się o 18 995 sztuk.