Dzień Inwestora Indywidualnego

Wyrok TSUE ws. frankowiczów – co zyskają frankowicze?

Udostępnij

Temat frankowiczów powraca. I to z wielkim impetem. Media straszą „Armageddonem” i  „załamaniem systemu” bankowego w Polsce. Skąd te obawy? Chodzi o wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) ws. kredytu frankowego państwa Dziubaków. Mamy go poznać już 3 października. Jeśli będzie on przychylny dla pary frankowiczów, może nas czekać niemałe trzęsienie ziemi, ale też osoby zadłużone we frankach odetchną z ulgą.

Frankowicze: wstęp do końca świata?

Wyrok poznamy 3 października o godz. 9:30. Jakikolwiek by nie był już teraz widzimy preludium tego, jak może on namieszać na rynku. Złoty znajduje się obecnie na tak niskich poziomach, jakich nie obserwowaliśmy od początku roku. Tego okresu nie będą miło wspominać inwestorzy, którzy postanowili być wierni akcjom takich banków jak Millennium czy Getin. Na ich wykresach dominuje czerwień.

Na początku sierpnia tego roku inwestorzy po raz pierwszy, na poważnie zaczęli podchodzić do ryzyka związanego z pozwami klientów bankowych posiadających kredyty denominowane we frankach szwajcarskich. Od tego czasu kapitalizacja polskich banków notowanych na giełdzie i narażonych na to ryzyko zmalała o około 25 mld zł – wyjaśnia na Business Insider Ryszard Miodoński, szef rynku akcji w Noble Funds TFI.

Ilu w Polsce jest frankowiczów?

Mimo pozorów problem frankowiczów dot. naprawdę dużej liczby osób. Jest ich w Polsce ok. 470 tys. Łączna wartość zaciągniętych przez nich kredytów? Ta kwota zwala już z nóg. Mowa tu ok. 125 mld zł. Żeby lepiej zobrazować tą skalę. Całkowite dochody budżetu państwa w 2019 r. – zgodnie z wyliczeniami rządu –  mają wynieść 387,7 mld zł. Z kolei zaplanowany w 2019 r. deficyt to 28,5 mld zł.

Wyrok TSUE

O niesieniu pomocy frankowiczom mówił w swojej kampanii wyborczej w 2015 r. PiS. Partia wygrała wybory (trudno urzec, czy ten postulat był decydujący). Pomóc, nie pomogła. Pytanie, czy państwo powinno ją udzielić, na razie pozostawmy bez odpowiedzi.
Problem frankowiczów stał się jednak teraz problemem politycznym Za niecałe dwa tygodnie mamy wybory parlamentarne. Politycy ugrupowania rządzącego raczej woleliby, by media nie wspominały o ich obietnicach sprzed czterech lat. Jak na złość temat wrócił jak bumerang.

Wszystko przez to, że sprawa frankowiczów nabrała tempa w maju tego roku. W tym okresie rzecznik Trybunału Sprawiedliwości stwierdził, że kredyt indeksowany do franka państwa Dziubaków może być zamieniony na złotowy z pozostawieniem frankowej stopy procentowej (LIBOR), która jest obecnie ujemna (w przeciwieństwie do WIBOR-u, według którego naliczane są kredyty w złotym).

To byłby wyrok-marzenie dla frankowiczów. Nie muszą się już martwić o ryzyko walutowe. Jakby dobrodziejstw było mało, zyskują świetne oprocentowanie.

Warto dodać, że i w wypowiedzi rzecznika Trybunału Sprawiedliwości jest haczyk. Kredyty indeksowane to tylko jeden z trzech rodzajów kredytów walutowych na polskim rynku.

redyt indeksowany do franka (CHF) oznacza, że szwajcarska waluta jest w nim traktowana jak przelicznik kolejnych rat kredytu (zaś wartość kredytu w umowie określona jest jako kwota w złotych). Na rynku znane są też dwa inne typy kredytów:

  • kredyty denominowane we franku – umowie widnieje frank szwajcarski, ale raty spłacane są w złotym po kursie CHF;
  • prawdziwe kredyty frankowe – w umowie są franki i klient spłaca raty też w CHF.

Czy TSUE stanie po stronie najsłynniejszych dziś frankowiczów – państwa Dziubaków? Statystyka nie przemawia na korzyść zadłużonych. Jak na razie tylko 1 na 10 wyroków sądowych okazywał się dla nich korzystny. Pozostałą część zdecydowanie wygrywały banki. Orzeczenie TSUE może jednak wywrócić stolik do góry nogami. Z jednej strony oznaczałoby wielki – i pierwszy od lat – sukces frankowiczów. Z drugiej – sektor bankowy może zacząć mieć gigantyczne problemy.

Czarny czwartek na GPW

3 października 2019 r. Wiadomość o orzeczeniu TSUE rozchodzi się po mediach, ale też po parkiecie. Okazuje się, że sprawę wygrali frankowicze. Inwestorzy – pchani do takich kroków mniej lub bardziej racjonalnymi przesłankami – masowo wyprzedają akcje banków, które udzielały kredytów we frankach. Następuje istny krach. Po GPW spływa krew i słychać płacz oraz zgrzytanie zębami inwestorów.

„To dopiero początek”, „Banki rozpoczynają swoją drogę krzyżową”, „Frankowicze górą, ale na akcjach banków trwa rzeź niewiniątek” – to tylko pierwsze z brzegu nagłówki w mediów.

Przez kolejne miesiące temat powraca. Orzeczenie – jak łatwo można się było domyślić – ośmieliło kolejnych kredytobiorców do pójścia do sądu. Sędziowie, kierując się zdaniem TSUE, coraz częściej stają po stronie frankowiczów. Banki ponoszą coraz to większe straty. Choć eksperci szacowali je między 25 a 120 mld zł, wiele wskazuje, że dojdą one do tej górnej granicy, a może ją przebiją.

Dalej jest jeszcze gorzej. Wiosną 2021 r. jeden z banków ogłasza upadłość. To prowadzi do zamarcia rynku pożyczek międzybankowych. 24 października 2021 r. – o ironio w rocznicę krachu na Wall Street z 1929 r.! – media piszą już o masowym wypłacaniu depozytów z banków. Polacy tracą w nie wiarę i wolą trzymać pieniądze w domach. Następuje załamanie na GPW. Polski rząd jest niejako zmuszony ratować banki, co wywołuje jeszcze większą panikę, ale i protesty społeczne…

Uff, to oczywiście tylko najczarniejszy możliwy scenariusz. Czy jednak w jakikolwiek sposób realny? „Nie ma obaw, że wyrok TSUE ws. kredytów hipotecznych we frankach wywoła w Polsce kryzys gospodarczy. (…) Jestem w kontakcie z Komisją Nadzoru Finansowego i wiem, że sytuacja jest absolutnie stabilna i pod kontrolą” – uspokajał niedawno premier Mateusz Morawiecki. Możliwe więc, że obędzie się bez katastrofy, zaś frankowicze tylko na całym zamieszaniu skorzystają.

TSUE pomaga frankowiczom

Pozytywne dla frankowiczów orzeczenie TSUE pomoże im w oczywisty sposób. Co prawda nie oznacza, że wszystkie kredyty automatycznie zostaną przewalutowane. Nie, każdy frankowy kredytobiorca, jeśli czuje się pokrzywdzony, będzie musiał przejść drogą sądową. Sprawa będzie teraz jednak łatwiejsza, bowiem polskie sądy będą zapewne sugerowały się orzeczeniem TSUE.

Na łamach Gazety Prawnej sprawę tłumaczyła Izabela Dąbrowska-Antoniak, dyrektor Wydziału Klienta Rynku Bankowo-Kapitałowego w biurze Rzecznika Finansowego:

„Wszystko zależy od tego, jak umowa wygląda w szczegółach. Jeśli jest w niej np. zapis, że bank udziela kredytu w wysokości 140 tys. zł, które na dzień zawarcia umowy jest warte tyle i tyle franków szwajcarskich, jeśli zawiera liczbę rat, w jakich ma być spłacony ten dług, to już mamy jakiś punkt wyjścia. Bo główne cechy umowy są, a więc kwota kredytu i czas jego trwania. Na tej podstawie jesteśmy w stanie ustalić kwotę do spłacenia – w tym przypadku 140 tys. zł – i opracować nowy harmonogram spłaty, który uwzględni już te dokonane. Trzeba też pamiętać, że w niektórych umowach usunięcie niedozwolonego postanowienia może objąć też kwotę kredytu, bo tak były sformułowane zapisy.”

Gorzej będzie z oprocentowaniem. „Umowy zwykle jasno precyzują, że bazą do wyliczania oprocentowania jest określony wskaźnik LIBOR powiększony o określoną marżę banku. A więc taki kredyt byłby oprocentowany na LIBORZE. Ale i z tym niebawem będzie problem, bo w Unii Europejskiej trwa reforma zasad ustalania tzw. stawek referencyjnych i LIBOR może niebawem przestanie być publikowany. Jak wtedy policzyć oprocentowanie, według której stawki? Czeka nas jeszcze wiele zamieszania. Są już wyroki, gdzie sądy unieważniają z tego powodu całą umowę” – dodaje Dąbrowska-Antoniak.

Co zaś dzieje się w sprawie unieważnienia umowy? Kredytobiorca powinien wtedy zwrócić kwotę kredytu, którą bank mu udostępnił. Bank zaś oddaje kredytobiorcy wszystkie jego wpłaty.

„Dla niektórych uwolnienie się od kredytu „walutowego” będzie priorytetem i właśnie poprzez unieważnienie umowy najlepiej to zrobić. Największą wadą tego produktu jest ruchome saldo kwoty kredytu. Ludzie, którzy są dziś nawet w stanie spłacać raty, ale nie mogą wyjść z kredytu sprzedając mieszkanie, bo saldo ich kredytu jest dwa razy większe, niż w momencie zaciągania długu. To jest największa nieuczciwość mechanizmów indeksacji stosowanych przez banki w umowach kredytu. I być może część klientów będzie wolała unieważnić umowę, rozliczyć się z bankiem i wziąć kredyt w złotych, choćby był wyżej oprocentowany, ale nie ponosić już ryzyka związanego z kursem walutowym i ruchomym saldem. Ale są pewnie też osoby, których nie będzie stać na to, żeby w jednej chwili oddać całość pożyczonej kwoty. Są i tacy, dla których ekonomicznie bardziej będzie się opłacać kontynuowanie umowy” – puentuje Dąbrowska-Antoniak.

Wyrok TSUE – Podsumowanie

Czy więc pozytywne orzeczenie TSUE będzie dobre dla frankowiczów. Zapewne dla większości tak. Pytaniem, które dziś może budzić obawy, jest to, jak sprawa odbije się na rynku i bankach. Choć te ostatnie nie cieszą się wielką sympatią w gronie kredytobiorców, ich słaba kondycja może źle dobić się na całej gospodarce. Do najbliższego czwartku przedstawicieli obu grup – frankowiczów i bankierów – czeka nerwowe wyczekiwanie.

Jacek Walewski
Jacek Walewski
Redaktor naczelny serwisu PortfelPolaka.pl. Pasjonat gospodarki i przemian, jakie w niej zachodzą. Publicysta oraz promotor walut cyfrowych i technologii blockchain.

Najnowsze

Zobacz również