Jaka muzyka sprzedawała się najlepiej na przestrzeni dekad?

Udostępnij

Na naszych łamach pisaliśmy już nt. najbardziej dochodowych tras koncertowych w historii. Ten tekst znajdziecie tutaj. Dziś zajmiemy się jednak czymś bardziej złożonym. Mianowicie sprawdzimy, jaka muzyka sprzedawała się najlepiej w poszczególnych dekadach.

Naszym źródeł wiedzy jest video, które opublikowano w sieci w zeszłym roku na kanale Data Is Beautiful. Zachęcamy też do jego obejrzenia. Jeśli zależy wam jednak na trochę głębszej analizie, zapraszamy do lektury!

Lata 70.

Złote lata 70. Wspaniała dekada dla rocka i okres, który zapisał się w historii świata jako czas beztroski. To ostatnie może jednak trochę dziwić, bowiem ludzie mieli wtedy niemal te same problemy co zawsze – dotyczące pieniędzy (nie było wtedy jeszcze Portfela Polaka, to stąd!), wojen i kryzysów gospodarczych. Może właśnie temu, że było tak przerąbane jak zawsze, zaczęli uciekać w ładne melodie i… LSD.

W tej dekadzie królowali nadal Beatlesi. A przynajmniej na jej początku. Do 1973 r. ścigał ich sam król Elvis Presley. Nie przegonił, bo koronę z berłem ekipie z Liverpoolu wyrwali wynalazcy heavy metalu – Led Zeppelin. Ci ostatni są więc odpowiedzialni w prostej linii m.in. za to, że wasze zbuntowane latorośle na pewnym etapie rozwoju zapuszczają włosy i zaczynają nosić t-shirty z dziwnymi grafikami (bez obaw – wyrosną z tego!). Zeppelini dostosowali się jednak do swoich czasów – grali ostro, ale teksty dotyczyły raczej rockowych banałów.

Walka pomiędzy tą trójką – Elvisem, Zeppelinami i Beatlesami – trwała do 1975 r., gdy z impetem szczyt przejął Elton John. Następie od 1976 r. na prowadzenie wyszli w Polsce chyba jednak trochę niedoceniani The Eagles. „Hotel California” zna jednak każdy.

Lata 80.

Lata 80. to już zdecydowanie bardziej posępny okres w dziejach. Mieliśmy wojnę w Afganistanie, w Polsce stan wojenny, zaś w USA wybory wygrał liberał Ronald Reagan. Zaczęła się kolejna złota era wolnego rynku w Ameryce.

Co działo się w muzyce? Choć w podziemiu rodziły się brutalniejsze odmiany ciężkiego rocka i metalu, na podium wskoczył ktoś ze świata popu. W 1980 r. liderem naszego rankingu został sam Michael Jackson, który wtedy też wyruszył na podbój świata.

Ciekawym zjawiskiem jest jednocześnie to, że początkiem tej dekady na popularności zyskują ostrzejsi rockmeni. Czyżby zmęczenie zbyt przebojowym twórcą „Thrillera”? Chodzi o Queen i Australijczyków z AC/DC. Ostatecznie w 1982 ten pierwszy zespół na krótko zdobył szczyt, z którego równie szybko strącił go… Jackson. Wpływ miał na to z pewnością jego największy, wspomniany już hit, który ustalił też nowe standardy jeśli chodzi o teledyski. Klip do „Thrillera” to wręcz mini-film. Zobaczcie sami:

Król popu utrzymał swoją pozycję do połowy lat 80. Rękawicę rzuciła mu w końcu królowa – Madonna (choć w stawce liczył się też Prince). Mniej więcej na przełomie 1985 i 1986 roku dzięki albumom „Like a Virgin” i „True Blue” Madonna pokonała Jacksona. Ponownie jednak – na krótko. Płytą „Bad” ten pierwszy odzyskał swój tron i siedział na nim aż do początków lat 90. Przez ten okres bezskutecznie ścigała go Madonna w towarzystwie Eltona Johna. W rajdzie zaczęli liczyć się też Bruce Springsteen, Guns N’ Roses i Metallica. Potem ponownie liderką stała się Madonna.

Lata 90.

Początek lat 90. to jednak czas odrodzenia się ciężkiej muzyki. To wtedy Metallica nagrała słynny „Black Album” i promowała go potem wspólną wielką trasą z Gunsami. W zdobyciu popularności metalowcom pomogły jednak nie ostre kawałki, a ckliwe ballady takie jak np. „Nothing Else Matters”. Zresztą dopiero popularność tej piosenki wywindowała grupę na szczyty. Pierwszy singiel z „Czarnego albumu” – „Enter Sandman” – zapewne odstraszał niedzielnych słuchaczy rocka zbyt mocnym riffem.

Co ciekawe, zespół dziś kultowy – Nirvana – swoją bestsellerową płytą „Nevermind” nie miał wtedy startu do liderów rankingu.

Na poziomie 1993 r. do stawki wkroczyła za to Whitney Houston i właśnie wspomniana Metallica (tak autorzy „Enter Sandman” prześcignęli wtedy nawet Madonnę!).

W połowie lat 90. podium: to (ponownie!) Jackson, Houston i Mariah Carey. Dopiero w 1997 r. piosenką do Titanica tron przejęła znowu kobieta: Celine Dion. Kto żył w tych czasach wie dlaczego. „My Heart Will Go On” słuchali ze łzami w oczach wtedy chyba wszyscy.

Już w kolejnym roku do akcji wkroczyli chłopcy z Backstreet Boys i rozpoczęli tym straszną dla uszy modę na boysbandy. Do końca dekady walka o szczyt dotyczyła Dion, Backstreet Boys i Eltona Johna.

Ogólnie lata 90. to okres kiczu – w filmach, muzyce i zdecydowanie w modzie. Zresztą poproście starsze rodzeństwo o numery czasopisma „Bravo”… To wam wiele wyjaśni.

Wiek XXI

Kolejny wiek i zarazem dekada to okres niepokojów. Pluskwa milenijna (gimby nie znajo!), atak na World Trade Center, szaleństwo na akcjach spółek dot-comów i wreszcie wojna w Iraku. Miało to odbicie w muzyce. Nagle widownia zaczęła się skłaniać ku mroczniejszym rejonom. Królem staje się biały raper Eminem. Jego popularność jest tak wielka, że powstaje nawet film fabularny opowiadający o początkach jego kariery.

Publikę wywalczył też dla siebie nu metal ze swoimi liderami – Linkin Park. Ci debiutują albumem „Hybrid Theory” i hitem „In the End” zyskują mega popularność.

Każda akcja powoduje reakcję. I tak mroczniejszy rap i metal znalazły też przeciwwagę w Britney Spears. Blondynka udająca niewinną dziewicą porywa tłumy nastolatek na całym świecie.

Zagrożeniem dla Eminema stają się dopiero na poziomie 2004 r. raperzy Lil Wayne i Jay-Z. Ostatecznie tron zabiera mu początkiem 2008 r. Rihanna ze swoją „Umbrellą”.

W 2010 r. walkę o 1. miejsce zaczyna Lady Gaga. Ponosi klęskę, ale pokonuje Eminema. W kolejnym roku batalia toczy się już tylko między trzema paniami: Rihanną, Keshą i Taylor Swift. W 2012 r. obserwujemy też grę o tron, do której dołączył Bruno Mars i Drake. I to ten ostatni w 2013 r. pokonuje Rihannę.

Rok 2015 r. rozpoczyna się wielkim marszem po skarb Smauga Eda Sheerana. Niepozorny rudzielec z gitarą nie pokonuje Drake’a, choć dwa lata temu było blisko. Sukces na tym polu odnosi Luis Fonsi. Na krótko – Drake szybko wraca na szczyt.

Każda dekada ma swój klimat?

Tu kończymy naszą podróż po muzycznych dekadach. Pokazuje ona, że każda z nich ma specyficzny klimat, który w jakimś sensie znajduje odbicie w sztuce. Psychodeliczne lata 70. miały napędzanych LSD Beatlesów; mroczne 80. – horrorowy pop Jacksona, glam rocka i thrash metal; kiczowate 90. – kolorowy pop, hip-hop i lżejszy metal. Mówimy oczywiście o mainstreamie, a nie głębokim podziemiu.

Jeśli jesteś zawodowym kompozytorem, muzykiem czy pracownikiem wytwórni może warto wziąć to pod uwagę? Jakie zaś dźwięki będą charakteryzowały kolejną dekadę? Piszcie w komentarzach!

Jacek Walewski
Jacek Walewski
Redaktor naczelny serwisu PortfelPolaka.pl. Pasjonat gospodarki i przemian, jakie w niej zachodzą. Publicysta oraz promotor walut cyfrowych i technologii blockchain.

Najnowsze

Zobacz również