„Bezpieczne” inwestycje w polskie obligacje notowane na giełdach w praktyce okazały się pułapką. Klienci instytucji finansowych, często nieświadomi ryzyka, potracili nawet ponad 20% oszczędności.
Mowa o funduszach, w których pod koniec ubiegłego roku było ulokowanych około 100 miliardów złotych. Okazuje się bowiem, że dziś ponad 80% ze 170 otwartych funduszy dłużnych notuje straty. Ich odrobienie, według ekspertów, zajmie lata.
Obligacje przestały być bezpieczną inwestycją
Nie ma już żadnych wątpliwości, że środowisko gospodarcze, w którym musimy funkcjonować w tym roku, doprowadziło do upadku kilku mitów obowiązujących na rynkach finansowych. Jednym z nich było nazywanie obligacji skarbowych i korporacyjnych notowanych na giełdach bezpieczną inwestycją.
Obligacje skarbowe notowane na giełdzie (a nie detaliczne obligacje skarbowe, którymi handlować nie można) uchodziły za inwestycję zapewniającą niewielki, ale stabilny zysk, nawet w kryzysowych czasach.
Tymczasem w tym roku okazują się jedną z najgorszych rodzajów inwestycji. Stopa zwrotu z dziesięcioletnich obligacji amerykańskiego rządu wynosi blisko 20% na minusie. Tak źle nie było od prawie 100 lat – dokładnie od 1928 roku. Zbliżoną ujemną stopę zwrotu notują dziś niestety polskie obligacje skarbowe.
Kto inwestował w polskie obligacje skarbowe notowane na giełdzie?
Jednocześnie należy mieć świadomość, że w dobie zerowych stóp procentowych i niedających żadnych zysków lokat bankowych popularnością wśród przeciętnych klientów bankowych cieszyły się fundusze inwestycyjne, często oferowane przez doradców w oddziałach banków.
Zwykle dość sceptyczni wobec ryzykownych inwestycji klienci bankowi nierzadko dostawali propozycje lokowania oszczędności w pozornie bezpieczne fundusze dłużne (obligacyjne). To jednak nie wszystko. Obligacje w swoich portfelach mają także bowiem fundusze w ramach Pracowniczych Planów Kapitałowych, ubezpieczeniowe fundusze kapitałowe, fundusze emerytalne oraz fundusze zamknięte.
Straty liczone w miliardach
W efekcie, na koniec 2021 roku na około 300 miliardów złotych ulokowanych w skierowanych do szerokiego grona ludzi funduszach inwestycyjnych otwartych, blisko 100 miliardów PLN znajdowało się w funduszach bezpośrednio związanych z obligacjami. Do tego dochodziło 40 miliardów złotych w funduszach mieszanych, które w połowie miały papiery dłużne.
Z najnowszych danych wynika natomiast, że na koniec września bieżącego roku wartość aktywów netto funduszy dłużnych spadła o około 23 miliardy złotych do 77 miliardów PLN. Z kolei w funduszach mieszanych zostało blisko 31 miliardów złotych.
Na około 170 funduszy dłużnych otwartych, niecałe 30 może pochwalić się dodatnią stopą zwrotu. Najlepszy oparty na papierach w dolarach jest na plusie 7%. Większość zyskuje w 2022 roku nie więcej niż 2%. Z kolei najgorsze fundusze straciły od początku roku nawet 25%.
Jeden z najsłabszych funduszy, który traci prawie 20%, ma nawet słowo „lokata” w nazwie, co przecież powinno się kojarzyć z całkowicie bezpieczną inwestycją.
Czy straty zostaną odrobione?
Eksperci wyliczają, że jeśli przyjmiemy stratę na funduszach w tym roku na poziomie 15%, to aby wyjść na plus, trzeba będzie zyskać 18%. Można założyć, że przy oczekiwanych rentownościach w kolejnych latach na poziomie 6-7% odrabianie strat zajmie około trzech lat. Nadal jednak jest za wcześnie na oczekiwanie powrotu hossy na rynku obligacji.