W piątek, 5 stycznia 2024 roku Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował najnowsze rezultaty inflacji konsumenckiej (CPI). Z raportu tego wynika, że według wstępnych danych, ceny dóbr i usług konsumpcyjnych wzrosły w grudniu ub.r. w stosunku do poprzedniego miesiąca, tj. do listopada ub.r. o 0,1 proc., a w stosunku do grudnia 2022 r. o 6,1 proc.
Spadek inflacji wyraźnie wyhamował
Wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych o 6,1 proc. oznacza, że inflacja spowolniła z 6,6 proc. raportowanych miesiąc wcześniej oraz 18,4 proc. w lutym 2023 r. Warte dostrzeżenia jest także, iż obecny odczyt jest najniższym od września 2021 roku.
Nie zmienia to jednak faktu, że inflacja na poziomie 6,1 proc. to nadal bardzo wysoki odczyt, który wciąż wyraźnie przebija cel inflacyjny oraz górną granicę odchyleń od celu określonego przez Radę polityki Pieniężnej (RPP).
Oznacza to, że ceny nadal rosną zdecydowanie zbyt szybko. Spadek wskaźnika CPI nie oznacza bowiem, że ceny zaczęły spadać, lecz, że zmniejszyła się jedynie dynamika ich wzrostu.
Energia i żywność drożeją najmocniej
Przez wzgląd, iż dzisiejszy odczyt przedstawia jedynie szybki szacunek inflacji, na finalny raport zawierający szczegółową rozpiskę dot. wzrostu/spadku cen poszczególnych dóbr i usług znajdujących się w koszyku inflacyjnym będziemy musieli poczekać do 15 stycznia br.
Z opublikowanych dziś danych wynika jednak, że najbardziej podrożały rachunki za energię (9,8 proc.). Zdecydowanie więcej płacimy też za żywność (5,9 proc.). Równocześnie odnotowano także spadek cen za paliwa do prywatnych środków transportu o 6,0 proc.
Inflacja znów zacznie rosnąć
Mimo obserwowanego na przestrzeni ostatnich miesięcy, dynamicznego spadku inflacji konsumenckiej (CPI) w Polsce, ekonomiści nie mają dobrych informacji. Prognozują oni bowiem nie tylko, że dezinflacja (spadek inflacji) w najbliższym czasie wyraźnie wyhamuje, lecz, że może pojawić się nawet wzrostowe odbicie wskaźnika CPI.
Opracowywany przez Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC) Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI), prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem kierunek zmian cen towarów i usług konsumpcyjnych utrzymał się w grudniu 2023 r. na poziomie zbliżonym do wartości z poprzedniego miesiąca, po tym jak w we wrześniu i październiku notował on wzrostowe odbicie.
– Wyhamowanie spadku wskaźnika i jego oscylowanie wokół tej samej wartości obserwujemy od trzech miesięcy. Tendencje proinflacyjne nasilają się głównie po stronie oczekiwań inflacyjnych wyrażanych przez konsumentów, i przez przedstawicieli przedsiębiorstw produkcyjnych. Obie grupy badanych spodziewają się wzrostu inflacji w najbliższych miesiącach — wskazują ekonomiści BIEC.
Coraz więcej firm zamierza podnosić ceny
Eksperci wprost wskazali w swym raporcie, że o ile jeszcze w sierpniu br. przewaga przedsiębiorców planujących w najbliższym czasie podnosić swe ceny nad odsetkiem firm planujących je obniżyć sięgała zaledwie 3 punktów proc., o tyle w badaniach z listopada br. przewaga ta wzrosła do blisko 11 punktów.
Co więcej, nastroje do podnoszenia cen dominują we wszystkich grupach wielkościowych, a w grupie firm największych, zatrudniających powyżej 250 pracowników nastroje w kwestii cen zmieniły się w ostatnim miesiącu „drastycznie”, z dominującej tendencji do obniżania cen na tendencję do ich podwyższania.
– Zjawisko to jest niepokojące z punktu widzenia tempa wzrostu cen w całej gospodarce, albowiem duże firmy mają na ogół znacznie większe możliwości utrzymywania cen na niezmienionym poziomie i realizację zaplanowanych zysków, niż firmy małe, gdzie udział kosztów stałych jest znacznie wyższy — wyjaśniają ekonomiści.
Dostrzegają oni, że jednym z głównych czynników leżących u podstaw planowanych przez firmy podwyżek cen są rosnące koszty pracy, na które przedsiębiorcy mają bardzo ograniczony wpływ. Te zaś rosną systematycznie w tempie znacznie przewyższającym inflację od co najmniej dwóch lat.
– Przyczynił się do tego nasilający się brak pracowników na rodzimym rynku pracy oraz prowadzona polityka podnoszenia płacy minimalnej — wyjaśniają eksperci.

Partnerem portalu Portfel Polaka jest Plantwear S.A., polski producent zegarków i biżuterii, oferujący najwyższej jakości produkty wykonane z naturalnych surowców: drewna i kamieni szlachetnych. Odkryj piękno i unikalność modowych dodatków.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że w nadchodzącym 2024 roku płaca minimalna ponownie wzrośnie skokowo i dwukrotnie – w styczniu i lipcu 2024 r.
Wzrost płacy minimalnej wiąże się zaś nie tylko z wyższymi kosztami samego wynagrodzenia i związanych z nim wyższych kwot odprowadzanych składek, lecz również powoduje proporcjonalny wzrost świadczeń związanych z odprawami, odszkodowaniami, wypłatami za gotowość do pracy, pracę w nocy, dni ustawowo wolne od pracy, itp.
Niektórzy eksperci szacują, że w 2024 roku tylko w wyniku podwyżek płacy minimalnej koszty pracodawców wzrosną o 20%, zaś łącznie w latach 2023 i 2024 o 40%.
– Wyższa płaca minimalna wymusza podwyżki dla pozostałych pracowników, przyznawane tym szybciej i w tym wyższej kwocie im większe braki kadrowe na rynku pracy. Wyższe koszty utrzymania miejsc pracy, to zapewne jedna z istotniejszych przyczyn wzmożenia oczekiwań inflacyjnych po stronie pracodawców — tłumaczą ekonomiści.
Konsumenci obawiają się wyższej inflacji
Trzeci miesiąc z rzędu nasilają się także oczekiwania inflacyjne przedstawicieli gospodarstw domowych. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca odsetek osób uważających, że w najbliższych miesiącach ceny będą rosły wzrósł z 75% w badaniach z października br. do 82% w badaniach z listopada.
– To rzadka sytuacja, gdy tendencje oczekiwań inflacyjnych konsumentów rozchodzą się z tendencją oficjalnie raportowanego tempa wzrostu cen konsumpcyjnych. Inflacyjne oczekiwania konsumentów na ogół podążają za rocznym tempem wzrostu CPI. Nasilenie obaw konsumentów o stabilność cen mogą wynikać z niepewności co do pozostawienia niektórych mechanizmów regulacji cen, takich jak obniżone stawki VAT na żywność, czy zamrożenie cen energii dla gospodarstw domowych — wskazują eksperci.
Inflacja to ukryty podatek
Mimo, że wzrost cen bezpośrednio dotyka wszystkich konsumentów, których oszczędności tracą na wartości, to ekonomiści zwracają uwagę, iż wysoka inflacja jest na rękę rządzącym. Niektórzy nazywają ją nawet ukrytym podatkiem.
– Dla gospodarstw domowych inflacja ma tę cechę, że redukuje siłę nabywczą z trudem zarabianych pieniędzy. Za tą samą kwotę z czasem możemy kupić coraz mniej towarów i usług. Jednocześnie wraz z coraz wyższymi cenami do budżetu trafia więcej pieniędzy z podatków pośrednich, głównie z VAT i akcyzy – zauważa Ireneusz Jabłoński, ekonomista i ekspert Centrum im. Adama Smitha. Podkreśla on również, że jest tu ewidentny konflikt interesów. Rząd dostaje więcej pieniędzy kosztem obywateli.