We wtorek, 15 czerwca 2021 roku Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował najnowsze rezultaty inflacji konsumenckiej (CPI). Z raportu tego wynika, że ceny dóbr i usług konsumpcyjnych wzrosły w maju br. w stosunku do kwietnia br. o 0,3 proc. (w tym towarów i usług po 0,3 proc.). a w stosunku do maja 2020 r. aż o 4,7 proc. (przy wzroście cen usług – o 6,8 proc. i towarów – o 4,1 proc.).
Inflacja wymknęła się spod kontroli
Wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych aż o 4,3 proc. jest największym od listopada 2011 roku, kiedy to ceny rosły w tempie 4,8 proc. Dla porównania, średnia inflacja w strefie euro (według wstępnych danych) wyniosła w maju 2 proc. Fakt ten sprawia, że ceny dóbr i usług rosną w Polsce w jednym z najszybszych temp w całej Wspólnocie. Symbolicznie wyższa inflację odnotowano bowiem ostatnio jedynie na Węgrzech. Co gorsza, trend ten trwa już od kilku miesięcy i nic nie zapowiada, by tendencja ta miała wkrótce ulec zmianie.
Ceny rosną szybciej niż powinny
Warto zwrócić także uwagę, że wzrost inflacji w maju do 4,8 proc. z 4,3 proc. raportowanego w kwietniu br. wyraźnie przebija cel inflacyjny oraz górną granicę odchyleń od celu określonego przez Radę polityki Pieniężnej (RPP).

poprzedniego (w %) | Źródło danych GUS
Mięso drobiowe podrożało o 18,5 proc.
Spośród wszystkich dóbr i usług wchodzących w skład koszyka wykorzystywanego do obliczenia inflacji największy wzrost cen odnotowano w przypadku:
- pieczywa, którego ceny wzrosły o 5,7 proc.
- mięsa drobiowego, którego ceny wzrosły o 18,5 proc.
- napojów bezalkoholowych, których ceny wzrosły o 5,9 proc.
- wody mineralnej lub źródlanej, której ceny wzrosły o 7,7 proc.
- wywozu śmieci, czego ceny wzrosły o 26,9 proc.
- energii elektrycznej, której ceny wzrosły o 9,5 proc.
- mebli, artykułów dekoracyjnych i sprzętu oświetleniowego, czego ceny wzrosły o 6,3 proc.
- usług związanych z prowadzeniem gospodarstwa domowego, których ceny wzrosły o 6,3 proc.
- usług lekarskich, których ceny wzrosły o 6,1 proc.
- usług stomatologicznych, których ceny wzrosły o 5 proc.
- paliw do prywatnych środków transportu, których ceny wzrosły o 33 proc.
- usług telekomunikacyjnych, których ceny wzrosły o 7,4 proc.
- usług związanych z kulturą, których ceny wzrosły o 13,5 proc.
- usług fryzjerskich, kosmetycznych i pielęgniarskich, których ceny wzrosły o 6,9 proc.
Równocześnie odnotowano także spadki cen:
- mięsa wieprzowego o 6,3 proc.
- owoców o 3,6 proc.
- sprzętu telekomunikacyjnego o 9,3 proc.
Wskaźnik Przyszłej Inflacji znów w górę
Opracowywany przez Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC), Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI), prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem kierunek zmian cen towarów i usług konsumpcyjnych wzrósł w czerwcu 2021 r. o blisko 2 punkty w stosunku do poziomu sprzed miesiąca. Wartym podkreślenia jest to, iż już od dziesięciu miesięcy odnotowujemy nieprzerwany wzrosty wskaźnika. Podobnej skali wzrosty obserwujemy od czterech miesięcy, zaś nasilenie presji inflacyjnej wskaźnik sygnalizuje od lipca ubiegłego roku.
– Oczekiwania inflacyjne zarówno konsumentów jak przedstawicieli firm sektora przemysłowego ustabilizowały się na bardzo wysokim poziomie – nienotowanym od lat; surowce na światowych rynkach drożeją a uwalniający się popyt konsumpcyjny wspomagany świadczeniami socjalnymi dodatkowo nakręca spiralę inflacyjną – wskazują autorzy raportu.
W ich ocenie, obserwowany ostatnio wzrost inflacji nie jest jedynie konsekwencją po-pandemicznego ożywienia gospodarczego i odradzania się popytu. To głównie konsekwencja błędów i braku koordynacji polityki gospodarczej i monetarnej, nastawionych na cele krótkookresowe.
Wskazują oni bowiem, że polityka monetarna na długo przed pojawieniem się pandemii miała charakter proinflacyjny, co miało wówczas zagwarantować wyższe wpływy do budżetu i stymulować popyt wewnętrzny; okresowe interwencje na rynku walutowym w założeniu prowadzić miały do wzrostu eksportu, nie brały jednak pod uwagę konsekwencji w postaci wzrostu cen importu a dalej – wzrostu cen krajowych nie tylko u importerów.
– Wprowadzone podwyżki płacy minimalnej, wysokości zasiłków dla bezrobotnych, trzynastych i czternastych emerytur, wzrost cen niektórych usług regulowanych przez państwo, wprowadzanie nowych lub podwyższanie już obowiązujących podatków (prawie 40 danin i podatków) – to sekwencja kolejnych chaotycznych kroków prowadzących nieuchronnie do uruchomienia spirali inflacyjnej zarówno tej o charakterze popytowym jak kosztowym – wskazują ekonomiści BIEC dodając, że po-pandemiczny wzrost popytu na materiały i surowce to jedynie jeden z wielu czynników przyczyniających się do jej rozkręcenia.
Na uwagę zasługuje fakt, że przewaga odsetka firm planujących w najbliższych miesiącach podnosić swe ceny nad odsetkiem firm planujących obniżki wynosi obecnie 23 procent i jest to najwyższy wskaźnik wzrostu prognozowanych cen od jesieni 2007 roku.
Interesujące jest również to, że we wszystkich badanych przez GUS branżach dominuje tendencja do podnoszenia cen.
– Oczekiwania inflacyjne konsumentów ustabilizowały się najwyższym od ponad dziesięciu lat poziomie. Około 90% ankietowanych przedstawicieli gospodarstw domowych spodziewa się w najbliższym czasie wzrostu cen, około 30% uważa, że spirala inflacyjna przyspieszy a około 44% ankietowanych konsumentów uważa, że ceny będę rosły tak szybko jak do tej pory – czytamy w raporcie BIEC.
Mamy inflację popytową.
Nie ma dowodów, że ma ona charakter przejściowy
Mimo tak znacznego wzrostu cen i wciąż rosnącej presji inflacyjnej, większość członków Rady Polityki Pieniężnej (RPP) powtarza ciągle, że inflacja ma charakter podażowy, a jej wysokie poziomy są jedynie przejściowe.
Jeden z członków Rady Eugeniusz Gatnar jest jednak innego zdania. W telewizji Biznes24 wskazał on bowiem, że nie ma żadnych dowodów na to, że inflacja ma jedynie charakter przejściowy.
– Od 7 miesięcy Polska ma najwyższa inflację liczoną wskaźnikiem harmonizowanym, a my co miesiąc dostajemy prognozy, z których jedna jest wyższa od drugiej – powiedział Gatnar.
Wytknął on także swoim kolegom z RPP, że nie prawdą jest, jakoby inflacja miała charakter podażowy.
– wzrosty cen czy surowców wynikają z ogromnego popytu, a więc mamy tutaj jednak inflację popytową – wskazał.
Inflacja to ukryty podatek
Mimo, że wzrost cen bezpośrednio dotyka wszystkich konsumentów, których oszczędności tracą na wartości, to ekonomiści zwracają uwagę, iż wysoka inflacja jest na rękę rządzącym. Niektórzy nazywają ją nawet ukrytym podatkiem.
– Dla gospodarstw domowych inflacja ma tę cechę, że redukuje siłę nabywczą z trudem zarabianych pieniędzy. Za tą samą kwotę z czasem możemy kupić coraz mniej towarów i usług. Jednocześnie wraz z coraz wyższymi cenami do budżetu trafia więcej pieniędzy z podatków pośrednich, głównie z VAT i akcyzy – zauważa Ireneusz Jabłoński, ekonomista i ekspert Centrum im. Adama Smitha. Podkreśla on również, że jest tu ewidentny konflikt interesów. Rząd dostaje więcej pieniędzy kosztem obywateli.