Bańka spekulacyjna – czym właściwie jest?

Udostępnij

Bańka spekulacyjna – z tym pojęciem spotkał się zapewne każdy z was. Co jednak dokładnie kryje się pod tym sformułowaniem? W tym tekście postaramy się wyjaśnić wam wszelkie nieścisłości, jakie mogą być związane z definicją „bańki”. Ponadto przyjrzymy się przeszłym i obecnym bańkom spekulacyjnym.

Bańka spekulacyjna – co to jest?

Zacznijmy od encyklopedycznej definicji.

„Bańka spekulacyjna (ang. speculative bubble) – samonapędzający się proces niezrównoważonego wzrostu lub spadku cen dóbr na rynku. Często związany z „nadaktywnością rynkową”, która ma charakter przejściowy. Po okresie stosunkowo szybkiego wzrostu cen dóbr następuje gwałtowny ich spadek, często nazywany „pęknięciem bańki” (krachem), co najczęściej związane jest z radykalnym spadkiem wartości zasobów wielu inwestorów”

To Wikipedia. Charles Kindleberger uważał, że jest nią „gwałtowny i ciągły wzrost cen aktywów, który kreuje oczekiwania dalszego ich wzrostu, przyciągając tym samym nowych inwestorów, zainteresowanych zyskami kapitałowymi.” Peter Garber opisywał ją jako „pewien zakres zmian cen aktywów, który nie jest możliwy do wyjaśnienia w oparciu o czynniki fundamentalne dla danej kategorii aktywów”.

Innymi słowy, z bańką spekulacyjną mamy do czynienia na rynku, gdy dane aktywo (np. akcja, waluta, a nawet zwykły przedmiot) zaczyna mocno zyskiwać na cenie. Co ważne, wzrost jego ceny odrywa się wtedy niejako od fundamentów. U jej szczytu ludzie płacą już za obiekt bańki kwoty, których na pewno jeszcze niedawno by nie uiścili. Moment ten określa się mianem „manii”, dlatego, że uczestnicy całego procesu wpadają w istną manię zakupową. Pojawia się u nich zjawisko lęku przez pominięciem, nie wzięciem udziału w „szansie na zarobek”. Na tym etapie bańki w zakupach uczestniczy jednak tzw. „ulica”. Tym – brzmiącym dość pogardliwe – pojęciem zaawansowani inwestorzy określają osoby, które na co dzień nie grają na giełdzie i pojawiają się na niej dopiero w momencie szczytu bańki.

Schemat bańki spekulacyjnej

Schemat bańki z reguły prezentuje się w następujący sposób:

bańka spekulacyjna

Poszczególne punkty ukazują uczucia panujące na rynku w danym momencie (np. Greed, Fear) lub konkretne ruchy na wykresie (Bear Trap,  Bull Trap, First Sell off). Schemat ten można wpasować do praktycznie każdej bańki spekulacyjnej. Pokazuje też w uproszczeniu, kiedy na rynku pojawiają się poszczególne grupy inwestorów (Smart Money, instytucje i „ulica”).

Tulipomania

Za pierwszą bańkę spekulacyjną w historii uważa się tzw. tulipomanię (możecie spotkać się też z pojęciem „tulipanomania”).

Bańka tulipanowa miała miejsce w XVII-wiecznej – i niezwykle bogatej wtedy – Holandii. W tym kraju, którego mieszkańcy mocno bogacili się m.in. na handlu, nagle nastała moda na hodowanie i posiadanie tulipanów. Choć dziś może wydać się to dziwne, co zamożniejsi mieszczanie starali się rywalizować ze sobą już nie tylko imponującymi domami czy strojami, ale też okazałymi grządkami wspomnianych kwiatów.

Szał na tulipany narastał. Gdzieś od połowy lat 30. XVII w. stały się one obiektem spekulacji. Zaczęto je sprzedawać na wagę (na tzw. asy). Rozwojowi sytuacji pomagał fakt, że w Amsterdamie już od ponad 100 lat funkcjonowała giełda, a od trzech dekad na rynku można było nabywać akcje spółek. Tulipomania trafiła na udatny grunt – kraj, gdzie różne sztuczki finansowe były już znane od dawna.

tulipomaniaSzaleństwo zaczęło jednak wykraczać poza giełdę. Cebulkami tulipanów zaczęto handlować nawet w karczmach. Jeśli wierzyć broszurce „Wzrost i upadek flory” z 1643 r. pierwszym symptomom manii ulegali już chłopi, rzemieślnicy, parobcy, służba, kupcy czy szlachta. Mówiąc krótko: wszyscy!

Po pewnym czasie powstało coś na kształt indeksu cen poszczególnych gatunków. Eksperci doradzali „ulicy” najlepsze gatunki pod poszczególne rodzaje inwestycji.

By lepiej zobrazować szał, jaki wtedy nastał, wystarczy podać liczby. Na jednej cebulce można było zarobić już 2500 guldenów, czyli – jak wyliczają historycy – równowartość dwóch wozów pszenicy, czterech wozów siana, czterech wołów, czterech tuczników, dwunastu owiec, czterech beczek piwa, tysiąca funtów sera, łóżka, dobrej jakości ubrania i srebrnego kubka. Nawet jeśli tego typu transakcji nie było dużo, pokazuje to jaki szał opanował kupujących. Jak obliczono, rynek tulipanów w jednym tylko mieście był warty tyle co trust kolonialny na giełdzie Kompanii Wschodnioindyjskiej.

Nikt nie zadawał sobie podstawowego pytania – ile poza czystą spekulacją jest warta cebulka kwiatu. W pewnym momencie bańka pękła. Dlaczego? Ktoś puścił ponoć plotkę o tym, że w wyniku zarazy wyginął rzadki okaz tulipanów. To podbiło cenę, ale ostatni raz. Niedługo później – gdy kłamstwo wyszło na jaw – ceny zaczęły gwałtownie spadać.

Bańka dotcomów

To nie koniec baniek spekulacyjnych. W historii jest ich wiele. Jedną z najbliższych nam jest bańka dotcomów, czyli spółek internetowych. Miała ona miejsce w latach 90. XX w. i dotyczyła spółek technologicznych, które działały na rynku związanym z Internetem. Tak jak w przypadku tulipomanii, zapanowała wtedy istna moda na Internet, na której postanowiono jednak zarobić.

By jednak w pełni zrozumieć genezę tej bańki, należy bliżej przyjrzeć się polityce monetarnej USA w tamtym okresie. Stojący na czele FED-u – banku centralnego Stanów Zjednoczonych – Alan Greenspan miał „prosty” sposób na wszelkie oznaki kryzysu. Była nim emisja nowych dolarów. Stale obniżając stopy procentowe, zachęcał inwestorów do poszukiwania coraz co nowszych metod pomnażania kapitału, w czasie gdy trzymanie pieniędzy na lokacie nie było opłacalne.

Symboliczny startem bańki dotcomów jest data 9 sierpnia 1995 r. Tego dnia na rynku zadebiutowała firma Netscape, która oferowała przeglądarkę internetową. Za spółką stał bank Goldman Sachs, który już wkrótce zaopiekował się też Yahoo! i 24 kolejnymi spółkami internetowymi, które wprowadzono na giełdę. Za jakiś czas do tego grona dołączyło 47 firm. Goldman Sachs w 1996 r. zarobił na tym 2,6 mld USD, w roku kolejnym – 3 mld USD.

Nie można może mówić w tym wypadku od razu o oderwaniu się od fundamentów. W 1995 z Internetu korzystało 18 milionów osób. W 2. połowie lat 90. liczba ta zaczęła gwałtownie rosnąć. Mogły więc rosnąć też wyceny akcji. Pojawił się jednak jeden problem. Na rynek wchodziły coraz to mniej przemyślane spółki, których biznesplany były wręcz zestawem życzeń, a nie twardych założeń biznesowych.

10 marca 2000 roku indeks giełdowy NASDAQ Composite osiągnął swój ówczesny rekordowy poziom – 5132,52 punktów. Parę miesięcy później znajdował się już na poziomie 2 tys., z kolei 9 października 2002 roku spadł do 1114,11 punktów.

Bańka na Bitcoinie

W przypadku Bitcoina trudno stwierdzić, czy bańka ostatecznie już pękła. Kurs kryptowaluty – o której możecie przeczytać tutaj – przypomina bowiem cykl narastających baniek, a nie jedną solidną bańkę, jak było to np. w przypadku tulipomanii.

bitcoin i inneDziś obserwatorzy rynku są podzieleni w kwestii tego, co czeka nas w przyszłości. Zdaniem jednych w kolejnych latach doczekamy się nowych, równie spektakularny wzrostów. Inni są zdania, że bitcoin będzie nadal wzmacniał się na wykresie, ale wolniej i temu zjawisku bliżej będzie już do epoki post-dotcomowej, w której tylko cierpliwi zarobili np. na akcjach Amazona. Można także spotkać się z opiniami, że pierwsza kryptowaluta świata upadnie a jej miejsce zajmą inne projekty z tego rynku – Ethereum, Ripple, ZCash, itp. Jak będzie? Zobaczymy zapewne za parę lat.

Inne bańki spekulacyjne

Nie sposób nie wspomnieć też o innych bańkach spekulacyjnych w historii. Niemal równolegle toczyły się: XVIII-wieczna bańka Kompanii Missisipi, która miała miejsce we Francji, i bańka Kompanii Mórz Południowych w Wielkiej Brytanii. W obu chodziło o akcje spółek, które brały aktywny udział w kolonializmie. O ile jednak w przypadku francuskiej bańki spekulowano tylko papierami wartościowymi Kompanii Missisipi, tak w kwestii angielskiego szaleństwa mowa już o wielu spółkach. Ta pierwsza była także napędzana dodrukiem „pustego” pieniądza przez młody stażem bank centralny, jaki założono we Francji. Francuzi uczyli się bankowości i zasad giełdy, ale w bardzo drastyczny sposób.

Z rozwojem nowych technologii związana była też bańka kolejowa, która miała miejsce w XIX-wiecznej Anglii. Wynalazek kolei napędził rewolucję przemysłową, wprowadził modę na podróżowanie pociągami, ale doprowadził też do manii dot. kupna akcji, które zajmowały się budową torów i całej infrastruktury kolejowej.

Każdy ze współcześnie żyjących słyszał zapewne lub nawet pamięta bańkę na nieruchomościach w Japonii i USA. W obu przypadkach w tle mieliśmy politykę monetarną opartą na obniżaniu stóp procentowych, która prowokowała wpływanie kapitału na różne rynki – w tym przypadku nieruchomości. W kwestii Stanów Zjednoczonych popyt na domy i mieszkania napędzono dodatkowo kredytami subprime – modelem kredytów dla osób… bez zdolności kredytowej.

Podsumowanie

Bańka spekulacyjna jest więc czymś w miarę naturalnym na wolnym rynku, szczególnie gdy dotyczy nowych technologii. Zawsze inwestorzy dążą do osiągania jak największych zysków, stąd też (np. w okresie utrzymywania przez banki centralnej niskich stóp proc.) szukają sposobów na pomnażanie kapitału. Bańki miały już miejsce w przeszłości, będą zachodziły też w przyszłości. Nie są czymś złym, mogą okazać się świetną okazją do zarobku, ale głównie dla znających ich schemat doświadczonych inwestorów.

Jacek Walewski
Jacek Walewski
Redaktor naczelny serwisu PortfelPolaka.pl. Pasjonat gospodarki i przemian, jakie w niej zachodzą. Publicysta oraz promotor walut cyfrowych i technologii blockchain.

Najnowsze

Zobacz również