Jeżeli wierzyć nieoficjalnym doniesieniom medialny, gubernator Florydy Ron DeSantis ma już w przyszłym tygodniu ogłosić, że będzie się starał się o nominację swojej partii w wyborach prezydenckich. Tym samym staje się najpoważniejszym rywalem byłego prezydenta Donalda Trumpa.
DeSantis powalczy i Biały Dom?
Do nieoficjalnych informacji z obozu Rona DeSantisa dotarł w środę Reuters. Podał, że gubernator Florydy złoży niezbędne dokumenty w sprawie swojej kandydatury najpewniej już 25 maja. Data nie jest przypadkowa, bowiem zbiegnie się ze spotkaniem w Miami darczyńców finansujących jego kampanię wyborczą. Formalnie zadeklaruje zaś swoją chęć kandydowania w tygodniu rozpoczynającym się 29 maja.
„Według źródła zaznajomionego z intencjami gubernatora, w zaproszeniu na wydarzenie 25 maja stwierdzono, że darczyńcy zainicjują +działalność+, co jest oczywistą aluzją do zbierania pieniędzy dla DeSantisa” – napisał Reuters.
Problemem DeSantisa, którego określa się jako „Trumpa z ludzką twarzą”, są jednak jego notowania. Według badań Reutersa i Ipsosa to były prezydent USA Donald Trump jest faworytem wyścigu i utrzymuje zdecydowaną przewagę nad gubernatorem. Nie zmienia to jednak faktu, że jeżeli ktoś może wygrać z Trumpem to tylko DeSantis. „Rosnąca popularność DeSantisa wśród Republikanów i jego umiejętności pozyskiwania funduszy prawdopodobnie czynią go największym zagrożeniem dla Trumpa, który w ostatnich tygodniach nasilił ataki polityczne na gubernatora Florydy” – podkreślił Reuters.
Kto może wygrać z Bidenem?
Możliwe jednak, że w interesie Republikanów byłoby wystawienie DeSantisa, bowiem jest on o wiele młodszy i od Trumpa i Bidena. Do tego miałby chyba większe szanse na wygranie walki z tym drugim niż Trump, który poniósł już kompromitującą porażkę w 2020 r.
DeSantis stał się znany na całym świecie, gdy powiedział „nie” covidowym restrykcjom. Teraz z kolei „broni” swojego stanu przed CBDC. Formalnie zakazał używania cyfrowego dolara (który swoją drogą jeszcze nie powstał) na Florydzie. Stara się więc uchodzić za wolnościowca, a przy tym nie bywa tak radykalny jak Trump, co czyni go bezpieczniejszym kandydatem niż były prezydent.