W reakcji na dynamicznie rosnące ceny dóbr i usług konsumpcyjnych, Rada Polityki Pieniężnej (RPP) podjęła zdecydowane działania i aż sześciokrotnie z rzędu podniosła stopy proc. Fakt ten sprawił, że stopa referencyjna, która jeszcze w październiku wynosiła 0,10 proc., wzrosła do 3,50 proc., co jest najwyższym poziomem od lutego 2013 roku. Ekonomiści Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) szacują, że RPP na tym nie poprzestanie i finalnie podniesie stopy proc. do 5,5 proc.
Ekonomiści formułują prognozy dotyczące decyzji Rady Polityki Pieniężnej (RPP) w horyzoncie 2 lat za pomocą tzw. reguły Taylora. To równanie, które uwzględnia 3 zmienne:
- wysokość inflacji w stosunku do celu banku centralnego,
- naturalną wysokość stóp procentowych,
- tzw. lukę popytową.
Ostatnie dwa czynniki są nieobserwowalne, a wynik jest bardzo mocno uzależniony od przyjętych założeń.
– Modele statystyczne wskazują, że docelowa wysokość stóp procentowych NBP, przy inflacji rzędu 10 proc., to 5,5 proc. – wskazują ekonomiści PIE.
W ich ocenie, prognozy wzrostu stóp powinny uwzględniać ryzyko dla stabilności finansowej.
– Wzrost stóp procentowych do 7,5 proc. oznacza, że wysokość raty kredytowej dla kredytu o wartości 500 tys. sięgać będzie około 80 proc. średniego wynagrodzenia. Przy takiej wysokości część kredytobiorców zacznie mieć problemy przy regulowaniu bieżących zobowiązań – wskazują eksperci PIE dostrzegając, że ostrzeżenie przed tym zagrożeniem już dziś formułują prezesi niektórych banków komercyjnych.