– Niektórzy „nienazwani urzędnicy” z Pentagonu zagrozili przeprowadzeniem „uderzenia dekapitacyjnego” na Kreml. W istocie są to groźby fizycznego usunięcia głowy państwa rosyjskiego — powiedział Siergiej Ławrow w wywiadzie dla TASS.
Siergiej Ławrow ostrzega USA
Polityk nie podał szczegółów. Ostrzegł tylko, by ci, którzy snują plany zamachu na Putina, „mocno się zastanowili” nad konsekwencjami swoich domniemanych planów.
Jakby tego było mało, oskarżył byłą premier Wielkiej Brytanii Liz Truss o zamiar przeprowadzenia ataku atomowego na Rosję.
– Wołodymyr Zełenski osiągnął porozumienie w sprawie żądania prewencyjnych ataków nuklearnych krajów NATO na Rosję. To również przekracza granicę tego, co jest dopuszczalne — grzmiał Ławrow. — Z głębokim niepokojem odnotowujemy propagandowe bachanalia w Stanach Zjednoczonych i w ogóle na Zachodzie wokół tematu broni jądrowej — dodał.
Przy innej okazji Zachód ostrzegał też sam Putin.
— Nasz kraj również ma różne środki rażenia, a w niektórych komponentach nawet bardziej zaawansowane niż te, które posiadają państwa NATO. Jeśli integralność terytorialna naszego kraju będzie zagrożona, to z pewnością użyjemy wszystkich dostępnych nam środków, aby bronić Rosji i naszego narodu. To nie jest blef — powiedział rosyjski prezydent 21 września.
Strach przed atomem
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski 6 października apelował o to, by NATO „wykluczyło możliwość użycia przez Rosję broni jądrowej”. — Przeprowadzić uderzenia wyprzedzające, żeby wiedzieli, co się z nimi stanie, jeśli jej użyją. Nie odwrotnie — czekając na uderzenia nuklearne Rosji — powiedział.
O jakie prewencyjne uderzenie jednak mu chodziło? Jak tłumaczył niedługo później, był to błąd w tłumaczeniu. Chodziło mu tylko o sankcje prewencyjne. — Powinniśmy stosować kopnięcia prewencyjne, a nie ataki — powiedział ukraiński prezydent.
Czy jednak na pewno? W interesie Ukrainy byłoby ostateczne pokonanie Rosji. To stałoby się możliwe dopiero w sytuacji, gdyby do wojny w zdecydowany sposób włączyły się USA. Na to się jednak nie zanosi, bowiem Waszyngton wie, że rozpętałby wtedy III wojnę światową, do której szybko dołączyłyby Chiny. Na to nie chcą jak na razie pozwolić sobie główne mocarstwa.