Niby dobrze, że przegłosowano budżet. Pewne liczby w nim jednak budzą szczere zdziwienie analityków. Głównie deficyt, który kwotowo jest absolutnym rekordem, a w odniesieniu do PKB jest najwyższy od 22 lat.
Mamy budżet
Wczoraj sejm przyjął budżet na 2024 rok. Z jednej strony jest to bardzo dobra wiadomość pod kątem stabilności, bo nieuchwalenie budżetu to przedterminowe wybory. Z drugiej strony, w budżecie deficyt wynosi 184 mld złotych. Tak, nie jest to literówka. Naprawdę mamy 184 miliardy złotych deficytu budżetowego. Oczywiście gospodarka polska rośnie, więc odwoływanie się do tego, że ileś lat temu było dużo mniej (a było) nie jest najlepszym merytorycznie zagraniem. Można jednak sprawdzić deficyt jako procent PKB. Okazuje się, że historia zatacza koło. Mamy bowiem w 2024 roku to samo 5,1%, co w 2002 roku. Wracamy zatem do zjawiska, które było efektem tzw. „dziury Bauca” na cześć ministra finansów, który doprowadził do gwałtownego wzrostu deficytu. By lepiej zrozumieć skalę problemu, trzeba pamiętać, że kryteria wejścia do strefy euro to max 3%. Czy są przestrzegane, to inna sprawa.
Co z surowcami?
Ropa naftowa zachowuje się w tym roku dość stabilnie. Od początku roku przez większość czasu porusza się w dość wąskim kanale w przedziale około 76-79 dolarów za baryłkę. Nie zmieniły tego ani wydarzenia wokół kanału Sueskiego gdzie dokonano ataków lotniczych na niektóre pozycji bojowników w Jemenie, ani ostatnie wydarzenia pomiędzy Iranem a Pakistanem. Z kolei znacznie ciekawiej jest na gazie. Ten rozpoczął rok od niemal 15% wzrostów w ciągu pierwszych dni. Obecnie nie tylko utracił te wzrosty, ale stracił drugie tyle. Spadek ceny megawatogodziny nie jest czymś, czym powinniśmy się przejmować. To przecież tańsze grzanie w domach. Patrząc za okno, pomimo śniegu, który w tym roku i tak utrzymuje się dość długo, zima w dalszym ciągu jest na tyle łagodna, że nie ma zagrożenia dla poziomu napełnienia magazynów.
Ceny na Wyspach nie spowalniają
Wczorajsze dane na temat tempa wzrostu cen z pewnością nie zachwyciły Brytyjczyków. Inflacja wg prognoz miała spaść pierwszy raz od stycznia 2022 poniżej 5%. Jak się łatwo domyślić z tytułu tego paragrafu, nie spadła. Pozostała na poziomie 5,1%. Z drugiej strony mamy też inflację producencką, która z kolei spowalnia. Analitycy spodziewali się wzrostu o 0,4% względem zeszłego roku, faktyczny wzrost wyniósł jednak symboliczne 0,1%. Jesteśmy zatem blisko powrotu do sytuacji sprzed miesiąca, gdzie ceny producentów naprawdę spadały, a nie tylko rosły wolniej.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – Kanada – sprzedaż detaliczna,
14:30 – USA – Raport Uniwersytetu Michigan,
16:00 – USA – Sprzedaż domów na rynku wtórnym.
Maciej Przygórzewski – główny analityk w InternetowyKantor.pl