– Po wczorajszym zarządzie PO sprawa jednej listy została definitywnie zamknięta. Nie będzie jednej listy w polskiej polityce – poinformował szef klubu Lewica Krzysztof Gawkowski. Skąd ma takie informacje?
Nie będzie wspólnej listy opozycji
Donald Tusk, lider PO, od dawna apeluje na szefów innych opozycyjnych partii – Polski 2050, Lewicy i PSL – o utworzenie jednej listy wyborczej. Przedstawiał do tego sondaże (dość wątpliwej jakości), które miały uwiarygadniać jego propozycję i pokazać, że jeden, antypisowski front ma rację bytu.
Niemal od samego początku sceptyczni wobec pomysłu PO byli liderzy PSL i Polski 2050. Lewica była podzielona. O ile Adrian Zandberg z Razem odcinał się od wizji Tuska, tak Włodzimierz Czarzasty nie mówił „nie”.
Teraz jednak ponoć postawiono kropkę nad „i”. Gawkowski w wywiadzie dla Radia Zet powiedział, że do powstania wspólnej listy prawdopodobnie nie dojdzie.
– Jesteśmy w momencie przełomu. Jedna lista – po deklaracji PO – się skończy. Rozmawiałem po wczorajszym zarządzie z jednym członków zarządu PO, który powiedział wprost: idziemy samodzielnie. Lewica też pójdzie samodzielnie – mówił w radiu szef klubu Lewica. – W tamtym tygodniu zaufanie zostało nadszarpnięte. To pokłosie tego, że partie nie mogły się dogadać przez miesiące. Lewica deklarowała od miesięcy wspólną listę, ale jak jej nie ma, to jesteśmy gotowi startować samodzielnie – dodał.
Jego zdaniem „po wczorajszym zarządzie PO sprawa jednej listy została definitywnie zamknięta. Nie będzie jednej listy w polskiej polityce”.
Lewica zdobędzie w wyborach ponad 10 proc.
Gawkowski jest przekonany, że „Lewica zdobędzie powyżej 10 proc.” w wyborach, które odbędą się jesienią br..
– Dołożymy mocną cegłę do przyszłego rządzenia, ale pod warunkiem, że jeszcze przed wyborami powiemy, że chcemy na opozycji wspólnie rządzić – zadeklarował.
Pytanie, czy rozbita na parę bloków opozycja ostatecznie pokona PiS. Jest to dyskusyjne. PiS może jednak wygrać wybory, ale nie mieć wystarczającej liczby posłów, by przegłosować wotum zaufania dla swojego kandydata na szefa rządu. W praktyce będzie to oznaczało sukces obecnej opozycji.