W 2021 roku liczba przeprowadzek na stałe (tych związanych z zameldowaniem) wróciła w zasadzie do poziomu sprzed pandemii COVID-19, czyli znacząco wzrosła. Nowy adres w Polsce w minionym roku otrzymało bowiem ponad 445 tysięcy osób. Dla porównania, w 2020 było to tylko 398 tysięcy.
Do naszego kraju na stałe przyjechało w ubiegłym roku około 15 400 osób, co oznacza, że ponad 429 tysięcy osób w naszym kraju zdecydowało się po prostu na migrację wewnętrzną. Czy jednak teraz – ze względu na szokująco wysokie raty kredytów i spadek zdolności kredytowej w naszym kraju liczba przeprowadzek do innych gmin zacznie spadać?
Postaramy się odpowiedzieć na to pytanie w dalszej części tekstu. Zacznijmy jednak od zaprezentowania nieco bardziej szczegółowych danych dotyczących migracji wewnętrznych w roku ubiegłym:
Migracje wewnętrzne Polaków w 2021 roku 
Jak łatwo się domyślić, w 2021 roku najwięcej nowych mieszkańców zyskały Warszawa i Kraków. Województwa, które cieszyły się największą popularnością, jeśli chodzi o migracje wewnętrzne to natomiast: dolnośląskie, wielkopolskie, warmińsko-mazurskie i mazowieckie.
Z kolei, jeśli zestawimy saldo migracji z liczbą mieszkańców, okaże się, że Polacy najchętniej przenoszą się do gmin leżących na obrzeżach dużych miast – konkretnie Wrocławia, Poznania i Warszawy.
Z których województw Polacy natomiast najchętniej się wyprowadzają? Zdecydowanie najbardziej okazałe ujemne saldo migracji mają województwa lubelskie i świętokrzyskie.
Co będzie dalej?
Eksperci nie mają złudzeń, że na rynku nieruchomości doszło do wyraźnego spowolnienia. Otóż okazuje się, że ceny ofertowe na rynku mieszkaniowym ustabilizowały się, a ich zmiany w ostatnich miesiącach zaczęły być symboliczne i nie przekraczają 1,5%.
Sytuacja, w której mieszkania sprzedają się na pniu, dobiegła już końca i raczej szybko nie powróci. Dla przykładu, we wrześniu sprzedaż mieszkań w siedmiu największych polskich miastach spadła w ujęciu rocznym aż o 46,5%. Popyt zatem już dziś jest zatrważająco niski. Z czego wynika jego załamanie?
Dlaczego Polacy przestali kupować mieszkania?
Główną przyczyną spadku popytu na mieszkania jest oczywiście dotkliwa seria 11 podwyżek stóp procentowych z rzędu, rozpoczęta ubiegłej jesieni i przerwana dopiero w październiku. Oddziałuje ona na rynek nieruchomości na wiele sposobów. Przede wszystkim powoduje ona, że znacznie droższe i trudniej dostępne stały się kredyty hipoteczne.
Sytuację pogorszyły również nowe, niekorzystne dla kredytobiorców zasady wyliczania tej zdolności przez banki, wprowadzone w kwietniu przez Komisję Nadzoru Finansowego. To mocno ogranicza popyt ze strony osób, które chciałyby kupić mieszkanie na kredyt na własne potrzeby. W efekcie, liczba chętnych na zakup mieszkania z pomocą kredytu hipotecznego we wrześniu tego roku spadła aż o szokujące 67,6% w stosunku do września 2021.
Co więcej, zdolność kredytowa w stosunku do roku wstecz spadła o około 50%. Warto również dodać, popyt na te zobowiązania finansowe spadł do najniższego poziomu w historii – a konkretnie od 14,5 roku, gdyż przez taki okres Biuro Informacji Kredytowej analizuje liczbę wnioskodawców.
Na koniec nie można zapominać, iż rekordowa, przekraczająca już 17% w ujęciu rocznym, inflacja dotkliwie wpływa na wzrost kosztów życia, co również znacząco pogarsza sytuację finansową Polaków.
Podsumowanie
Wnioski mogą być zatem jednoznaczne. Skoro sprzedaż mieszkań spada w tym roku niemal o połowę, to nie ma żadnych wątpliwości, że proces migracji wewnętrznej w Polsce także znów musi spowolnić.
Oczywiście część popytu na nieruchomości przeniosło się na rynek najmu, na którym w ostatnich miesiącach mieliśmy prawdziwy boom. Jednak za wzrost zainteresowania wynajmem mieszkania odpowiada przede wszystkim napływ uchodźców z Ukrainy wywołany przez rosyjską agresję.
Drugą grupą, która wpłynęła na wzrost popytu na rynku najmu są studenci, gdyż od października mamy powrót do zajęć w trybie stacjonarnym po dwóch latach pandemii COVID-19. Jednak w ich przypadku także z reguły nie mamy do czynienia z wyprowadzką na stałe – tylko na czas nauki.
Migracja wewnętrzna musi spowolnić 
Jak zatem widzimy, wydaje się, że w obecnym scenariuszu nie ma innego wyjścia – migracja wewnętrzna musi w tym roku w Polsce ulec zmniejszeniu. Na oficjalne dane przyjdzie nam jednak trochę poczekać.
Poza tym, warto zauważyć, iż statystyki z całego 2022 roku mogą nie okazać się do końca miarodajne, gdyż wiele osób nabyło nieruchomości w 2020 lub 2021 roku na rynku pierwotnym, na etapie “dziury w ziemi” i wprowadziło się do nich dopiero w ostatnich miesiącach, gdy zostały one oddane do użytku.