Po ponad dwóch latach od początku pandemii, Chiny znów mierzyć się muszą z zakażeniami koronawirusem. Na przełomie 2019 i 2020 roku sytuacja w Państwie Środka nie była jednak tak zła, jak dziś. Pomimo stosowania polityki „zero-COVID-19” w Chinach padają rekordy zakażeń, a w pięciu miastach – w tym w 17,5-milionowym Shenzhen, nazywanym “chińską Doliną Krzemową” przez cały miniony tydzień obowiązywał lockdown. Z kolei w innych miastach, w tym w Szanghaju, wprowadzone zostały poważne obostrzenia.
Jak powyższa sytuacja odbije się na globalnych łańcuchach dostawach? Czy świat czekają kolejne problemy z dostępnością elektroniki?
Zamknięcie fabryk w Shenzhen 
Populacja Shenzhen liczy 17,5 miliona mieszkańców. W zeszłym tygodniu odnotowano tam ponad 5 tysięcy przypadków koronawirusa. Metropolia jest ośrodkiem technologicznym i produkcyjnym, działa tu wiele fabryk podzespołów kluczowych dla światowej gospodarki.
Jakie firmy wstrzymały produkcję?
W mieście ma fabryki trzydzieści tajwańskich firm produkujących w zasadzie wszystkie kluczowe komponenty w zakresie nowoczesnej elektroniki – od płytek drukowanych po moduły ekranów dotykowych. Wszystkie poinformowały o tymczasowym zawieszeniu produkcji.
Wśród spółek objętych obostrzeniami jest choćby tajwański międzynarodowy producent podzespołów i komponentów elektronicznych Foxconn, będący dostawcą Apple’a, Volkswagena i Toyoty. Foxconn Group dostarcza produkty na zlecenie globalnych wielobranżowych koncernów produkujących smartfony, komputery, samochody czy konsole do gier. Podobno w chwili wprowadzenia lockdownu na linii produkcyjnej znajdował się najnowszy iPhone 13.
Również inne firmy zatrzymały zakłady produkcyjne w Shenzen, łącznie z Unimicron Technology Corp – producentem podłoży do chipów i obwodów drukowanych, który zaopatruje Apple i Intela; czy Sunflex Technology Co Ltd, wytwarzającą elastyczne obwody drukowane.
Warto dodać, że podczas lockdownu pracownicy nie mogą opuszczać ogromnych parków przemysłowych, w których mieszczą się akademiki i zakłady produkcyjne. Ponadto, każdy obywatel miał zostać w zeszłym tygodniu trzykrotnie przebadany pod kątem obecności koronawirusa.
Co z łańcuchami dostaw? 
Po doświadczeniach z ostatnich dwóch lat, Chiny wydają się lepiej przygotowane do lockdownu. W części terminali portowych wprowadzono specjalne środki ostrożności obejmujące dokerów na pierwszej linii, ale operacje nadal odbywają się bez większych zakłóceń w przypadku statków, które zostały przyjęte i załadowane w porcie przed zamknięciem miasta. Inne jednostki omijają natomiast ten port, są przekierowywane do miast, gdzie lockdown nie został wprowadzony.
Większy problem mogą natomiast stanowić dostawy i odbiory towarów drogą lądową. Nowe reguły obowiązują kierowców ciężarówek, którzy wjeżdżając do Shenzhen muszą posiadać aktualny negatywny test na COVID-19 sporządzony w ciągu ostatnich 24 godzin. Po przybyciu do portu muszą ponownie poddać się badaniom. W portach ustalony jest także dzienny limit ilości pojazdów i kierowców, jakie mogą zostać przyjęte i obsłużone, co wydłuża proces obsługi ładunków, ale także wpływa na czas pracy kierowców.
W efekcie, możemy się spodziewać, że przez sytuację obowiązującą od zeszłego tygodnia w Chinach, globalne łańcuchy dostaw znów niestety ucierpią – konkretnie pojawią się opóźnienia w produkcji i transporcie, a ceny za morski fracht jeszcze bardziej zdrożeją.