Ceny i ich rola w gospodarce

Udostępnij

Ceny to ponownie pojęcie, które każdy z nas intuicyjnie rozumie, ale gdy wgłębimy się w ich temat, możemy odkryć wiele ciekawych i nieoczywistych aspektów.

„Ceny robią to za mnie”

Na początek warto przywołać pewną anegdotę. Chyba trudno wyobrazić sobie bardziej odległe postawy niż te, którymi charakteryzowali się radzieccy przywódcy i politycy z krajów, w których panował wolny rynek i liberalizm. Tym bardziej jeśli w miejsce tych drugich wstawi się polityków rodem z Wielkiej Brytanii, ojczyzny wolnego handlu.

Teraz wyobraźmy więc sobie rozmowę Michaiła Gorbaczowa, ostatniego historycznego przywódcy Związku Radzieckiego, z Margaret Thatcher, premier Wielkiej Brytanii.

– Jak dopilnowuje pani, by ludzie mieli co jeść? – zagadnął Thatcher Gorbaczow, co jak na człowieka, który żył w kraju, który parę dekad wcześniej doświadczył tzw. wielkiego głodu, było zasadnym pytaniem.

– Nic nie robię, ceny to za mnie robią – odparła premier Wielkiej Brytanii, państwa, które co prawda w momencie wypowiadania tych słów nie było już mocarstwem, ale jego obywatele głód znali tylko z książek.

Ponoć ta rozmowa faktycznie się odbyła. I pokazuje, jak wielkie znaczenie mają ceny w wolnorynkowej gospodarce.

Czym jest cena?

No właśnie, czym właściwie jest cena?

„Cena – pieniężny wyraz wartości.”

Wikipedia podpowiada nam rekordowo krótką definicję.

Cena jest więc pewną miarą, która wyraża wartość. Należy dodać, że może dotyczyć m.in. towaru lub usługi. Jest wyrażana w walucie, czyli pieniądzu, który jest obowiązujący w danym kraju, związku państw czy ogólnie jednostce, którą akceptują obie strony transakcji.

To definicje. Przejdźmy jednak do tego, dlaczego ceny są właściwie takie ważne.

Po co nam ceny?

pieniądzeDlaczego premier Wielkiej Brytanii mogła powiedzieć, że ceny umożliwiają jej żywienie obywateli kraju? To ceny bowiem „sprowadzały” na lokalne rynki zagraniczne towary – w tym właśnie produkty żywnościowe. Związek Radziecki (i dziś także państwa, które są objęte sankcjami) mógł mieć z tym problem. Odcięty od wolnego rynku kraj nie mógł swobodnie uczestniczyć w wymianie handlowej. Mało tego, bez cen owe produkty nie byłyby też ściągane z innego powodu. W nich swoją pracę wyrażają i za nią ją sprzedają przecież pracownicy czy urzędnicy, których zadaniem jest właśnie koordynowanie importu. To w nich wyrażamy wartość pracy, usług i produktów.

Ceny są też swego rodzaju posłańcami, którzy przenoszą wieści. Jakie? Mówią nam wiele np. o rozwoju technologicznym czy trendach na rynku. Przykłady? Co roku na rynek trafiają coraz to nowsze komputery. Cyklicznie są one też coraz tańsze. Beneficjenci tego zjawiska właściwie nie wiedzą nawet, skąd biorą się te zmiany. Nie muszą – ważne, że ceny informują tu rynek, że dostępność do komputerów jest coraz większa i łatwiejsza.

Z drugiej strony mamy rosnące ceny nieruchomości. Zwłaszcza tych, których wartość zapewne nigdy – lub przynajmniej przez długie lata – nie spadnie. Tu ceny podkreślają znaczenie tych luksusowych posiadłości. Dlaczego tak się dzieje? To efekt prawa, o którym za chwilę powiemy.

Prawo popytu i podaży

Jeśli kiedykolwiek mieliśmy zajęcia z ekonomii, ten temat z reguły pojawia się na pierwszej (no ok, może i na drugiej) lekcji. Prawo popytu i podaży jest podstawowym prawem w ekonomii i wiedzy o rynku. Bez jego znajomości nie zrozumiesz innych zjawisk z tej dziedziny. Naprawdę!

Czym jest popyt? Określa on zapotrzebowanie ludzi na dany towar czy usługę. Podaż to z kolei liczba tego towaru czy usługi na rynku. Na przecięciu tych dwóch zjawisk powstaje nam cena.

By lepiej przybliżyć wam powyższe, opiszmy to na przykładzie. Dlaczego ceny mieszkań rosną? Co prawda deweloperzy dwoją się i troją, stale dobudowując nowe osiedla i domy, ale mimo tego nadal za metr kwadratowy trzeba zapłacić coraz to więcej. Bierze się to własnie z prawa popytu i podaży. Popyt na mieszkania nadal jest wysoki, a jest ich nadal za mało na rynku. Stąd sprzedawcy mogą dość swobodnie podnosić ceny, bo i tak znajdują nabywców.

cena MortadelaJeśli przykład z mieszkaniami się wam nie podoba, możemy to przeanalizować na… mortadeli. Choć dziś ten rodzaj wędliny nie uchodzi za luksusowy, wyobraźmy sobie, że nagle pojawia się moda na jej jedzenie (historia ludzkości zna bardziej szalone mody, więc i na taką ekstrawagancję możemy sobie pozwolić). Klienci codziennie z rana wykupują wszystkie zapasy nowego przysmaku. Co prawda producenci dorzucają na rynek większe ilości mortadeli, ale niestety popyt nie maleje. On rośnie! Mortadela staje się towarem wręcz luksusowym, bo na rynku jest jej wciąż za mało i dla wszystkich nie starcza. Tym samym staje się czymś na kształt białego kruka wśród wędlin. Widząc to producenci zaczynają podnosić ceny. Proces ten potrwa do momentu, aż ludziom znudzi się kupowanie mortadel i uzmysłowią sobie, że właściwie to parówki są lepszym posiłkiem na dobry początek dnia.

Jasne! Są to w pewnym sensie uproszczenia, bowiem na cenę wpływają też i inne czynniki (koszty pracy, materiałów, paliwa, wysokość podatków, itd.), ale chodzi nam o jak najlepsze wytłumaczenie wam mechanizmów rynkowych.

Prawdziwa wartość

Opowiadamy wam tu o cenach, które określają wartość. Może jednak zadajmy sobie kolejne fundamentalne pytanie: czy coś takiego jak prawdziwa, stała wartość na rynku istnieje? Odpowiedź brzmi okrutnie i zaboli wszystkich romantyków ekonomii. Otóż brzmi ona: NIE!

Dlaczego? Przypomnijcie sobie, nasi drodzy czytelnicy, dzisiejszy poranek. Poszliście zapewne do sklepu po waszą ulubioną drożdżówkę.

– 2 zł – poprosiła ekspedientka, która wręczyła wam bułkę.

cenyOczywiście bez wahania zapłaciliście jej tyle za smakołyk. Dlaczego jednak tak zrobiliście? Ponieważ, jak widać, uznaliście, że to się opłaca. Innymi słowy, drożdżówka jest nawet warta więcej niż moneta z napisałem „2 złote”. Z kolei dla właściciela cukierni to 2-złotówka stanowi większą wartość, skoro wolał pozbyć się tak pysznej przekąski i ją zdobyć.

Gdyby oba towary miały jakąś „prawdziwą”, „twardą” wartość nie doszłoby do tej transakcji, ponieważ ani kupujący, ani sprzedający nie skorzystaliby na takiej wymianie dóbr.

Ceny maksymalne

Cały czas mówiliśmy jednak o sytuacji wolnego rynku, gdzie to obie strony w transakcjach handlowych kreują cenę. Co jednak w przypadku, gdy rząd wpadnie na „genialny” pomysł, by zaingerować w rynek?

Pomysł ustalania cen maksymalnych nie jest wcale nowy, choć może się wam szybko kojarzyć np. gospodarką socjalistyczną. Nie, ceny maksymalne swoim dekretem ustanowił np. cesarz Dioklecjan w IV w., gdy chciał ratować Imperium Rzymskie, które było od wewnątrz niszczone przez inflację. Efekt? Przez jakiś czas pomogło, ale wobec braku innych potrzebnych refom w V w. dawne mocarstwo (a konkretnie jego zachodnia część) wywiesiło białą flagę i upadło.

Z bliższych nam czasów warto wspomnieć o pierwszych latach po II wojnie światowej. W Polsce Rzeczypospolitej Ludowej dochodziło do wielu absurdów ekonomicznych, które zobrazował w swoich filmach Stanisław Bareja. O ile „Miś” to czarna komedia dot. realiów życia w Polsce lat 80., tak początek drugiej połowy lat 40. to już opis ekonomicznej tragedii. Historycy wyliczają już dziś, że w latach 1945-50 kurs dolara na czarnym rynku wzrósł 13 razy. Innymi słowy panowała inflacja, ale tuszowano ją ustalaniem sztywnych cen. Efekt? Żaden, bo i tak w 1950 r. doszło do denominacji i wprowadzenia nowych banknotów.

Ceny – podstawowy element rynku

podatek pitMamy nadzieję, że ten artykuł wyjaśnił wam, jak ważną rolę w gospodarce pełnią dziś ceny. Są nie tylko wskaźnikiem dot. wartości produktów i usług, ale też ważną informacją o stanie rynku. Znając mechanizmy, które nimi rządzą, możemy – ponownie! – zarobić. Jeśli nauczymy się uważnie śledzić fluktuacje cen danego aktywa (np. mieszkań, kruszców, akcji, kryptowalut, itd). i zrozumiemy mechanizmy, jakie stoją za tymi procesami, możemy kupić dany produkt w odpowiednim czasie i potem – w równie dobrym momencie – go sprzedać.

Historia cen to też historia ekonomii, a także cenna nauka dla polityków, którzy chcieliby mieć kontrolę nad rynkiem. Jak pokazały wyżej wymieniane przykłady z rynkiem na dłuższą metę nie da się wygrać, a ceny – poddawane odgórnym restrykcjom – wcześniej czy później uwalniają się i nadal żyją własnym życiem.

Jacek Walewski
Jacek Walewski
Redaktor naczelny serwisu PortfelPolaka.pl. Pasjonat gospodarki i przemian, jakie w niej zachodzą. Publicysta oraz promotor walut cyfrowych i technologii blockchain.

Najnowsze

Zobacz również