Znamy wyniki sondażu IBRiS dla Radia ZET. Co ciekawe, w badaniu PiS uzyskało mniej niż 30 proc. głosów.
PiS poniżej 30 proc.
Jeśli wybory odbyłyby się w najbliższą niedzielę, Prawo i Sprawiedliwość dostałoby 29,6 procent głosów. Oznacza to spadek o aż 5 punktów procentowych w porównaniu z badaniem IBRiS z początku grudnia.
Koalicja Obywatelska może liczyć na poparcie 23,7 procent ankietowanych. W poprzedniej fali badań KO miało 28,3 proc. głosów.
Podium domyka Polska 2050 Szymona Hołowni z poparciem na poziomie 9,9 procent głosów (wcześniej: 8,8 proc.).
Kolejne miejsce należy do Lewicy (8,2 procent poparcia). Do Sejmu dostaliby się jeszcze politycy z PSL-Koalicji Polskiej (6,1 procent) i Konfederacji (5,5 procent).
Rośnie liczba niezdecydowanych. Ich grupa stanowi już 17 procent wszystkich respondentów.
Chęć udziału w wyborach deklaruje mniej niż połowa Polaków – 48,8 procent uprawnionych do głosowania. Z prawa głosu nie skorzystałoby 44 proc.
Sondaż IBRiS na zlecenie Radia ZET przeprowadzono 19 i 20 grudnia br. Ankieterzy przeprowadzili wywiady telefoniczne na ogólnopolskiej próbie 1100 osób.
PiS traci poparcie?
Powyższe dane nie mogą cieszyć polityków z Nowogrodzkiej. Pokazują, że PiS straciłoby raczej władzę i to mimo tego, że wygrałoby wybory.
Szansą dla PiS-u jest jedynie budowa koalicji. Pytanie brzmi, z którą z partii. Możliwe, że ugrupowanie starałoby się „wyrwać” kilku(nastu) posłów z innych klubów poselskich. To jednak karkołomne zadanie, które zwiastowałoby też okres bardzo trudnych rządów.
Pamiętajmy, że Konfederacja wprowadzi najprawdopodobniej do Sejmu zbyt małą liczbę posłów, by wspomóc PiS. Rozstrzygnąć może Lewica, która niekoniecznie jest skazana na współpracę z KO. Dodajmy, że obie siły polityczne – Lewica i PiS – łączy polityka socjalna. Liderzy SLD i Wiosny potrafiliby wyjaśnić swoim wyborcom koalicję z partią Kaczyńskiego właśnie ze względu na kwestie np. 500+ czy 14. emerytury.
KO przygotowuje się chyba też na wariant wykradania posłów z jej własnego klubu. Stąd deklaracja Donalda Tuska, który powiedział parę miesięcy temu, że na listach PO nie będzie miejsc dla zbyt konserwatywnych (czyt. prawicowych) polityków. Linią podziału ma być stosunek do aborcji.