Unia Europejska może wydawać się czymś całkowicie naturalnym osobom, które urodziły się po wejściu Polski do unijnych struktur. Sam fakt przekraczania granic z paszportem jest dziś czymś, z czym spotkało się stosunkowo mało osób. A na pewno mniej niż w przypadku osób ze starszych pokoleń. W tym tekście postaramy się wam jednak wyjaśnić, że samo powstanie europejskiej wspólnoty wcale nie było takie oczywiste, jak dziś może się wam wydawać. Tak jak wcale nie jest pewne jej dalsze funkcjonowanie.
Historia Europy
Początek historii Europy to oczywiście starożytna Grecja i Rzym. Cywilizacja śródziemnomorska ukształtowała w ogromnej mierze naszą cywilizację – filozofię, myślenie o polityce, a nawet kwestie ekonomiczne (ot, choćby w tak banalnej kwestii jak to, jak wygląda moneta, która w Chinach miała np. także okrągły kształt, ale w środku zawierała dziurkę).
Próby zjednoczenia Europy (a także obszarów poza nią) pod panowaniem jednej elity przez Imperium Rzymskie w dużej mierze się powiodły, ale tylko w kwestiach administracyjnych. Rzymianom nie udało się w pełni sprawić, by na opanowanych przez nich terenach powstała ogromna społeczność, która stała się narodem rzymskim (zresztą samo pojęcie narodu powstało dużo później). Gdy tylko cesarstwo (a przynajmniej jego zachodnia część) zaczęło się rozpadać, na gruzach dawnego mocarstwa zaczęły powstawać mniejsze państewka. Gdzieś po drodze pojawił się Karol Wielki, dziś gloryfikowany przez europejskie elity za próbę „zjednoczenia Europy”, ale i jego dzieło nie przetrwało próby czasu. Podział jego królestwa jest początkiem Europy, jaką znamy. To wtedy w pewnym sensie zaczęły się państwowości Niemiec, Francji czy Włoch.
Powyższe stanowi jednak bynajmniej nie narodziny zjednoczonej Europy, a raczej krwawej waśni rodzinnej, której nie powstydziliby się Lannisterowie czy Starkowie…
Geopolityka poziom hard
Porównanie rodów panujących Starym Kontynentem do bohaterów „Gry o tron” jest tu jak najbardziej na miejscu. Zresztą ponoć sam autor topowej sagi, George R. R. Martin, inspirował się średniowieczną historią pisząc swoje książki, w którym realizmu jest mimo pozorów więcej niż elementów fantasy.
Dzieje Europy to bowiem twarda gra polityczna, w której nie brakowało liderów marzących o zjednoczeniu kontynentu pod jednym berłem. Ta historia np. to konflikt Niemiec z Francją. W tle mamy stale integrujących w sprawy kontynentalne Brytyjczyków. To ostatnie stanowi zresztą niemal stałą strategię geopolityczną Albionu: obserwować sytuację, znajdować dwóch najsilniejszych rywali, wspierać tego słabszego, by ten silniejszy nie urósł nazbyt w siłę. Do pewnego momentu mieliśmy jeszcze walczących o prymat Hiszpanów, których jednak ostatecznie wyeliminowano z rozgrywki. A dokładnie: w dużej mierze wyeliminowali się sami swoją nieroztropną polityką gospodarczą.
Europa Środkowo-Wschodnia to ten sam schemat. Niemcy walczące o wpływy na wschodzie, czemu na drodze stała Polska, która z kolei rywalizowała o pozycję lokalnego mocarstwa z Czechami, Rusią czy Litwą, z którą to ostatnią ostatecznie połączyła ją unia.
Powyższe zasady geopolityki obowiązywały przez wieki (w pewnym sensie obowiązują do dziś). W XIX w. Niemcy rosną w siłę dzięki Bismarckowi, a konkretnie dzięki temu, że sprowokował on wojnę z nieprzygotowaną do tego Francją i ją wygrał. Rosnąca w siłę Rzesza staje się rywalem dla Wielkiej Brytanii – zwłaszcza, że zaczyna mieć wyraźne ambicje morskie i kolonialne. Wybuch I wojny światowej i jej wynik odwraca bieg zdarzeń. Ponownie Wielka Brytania i Francja odzyskują grunt pod nogami. To nie podoba się nadal nad wyraz ambitnym Niemcom, czego efektem jest II wojna światowa. Ponownie przegrana przez te ostatnie…
Unia Europejska
Dlaczego jednak tak obszerny fragment przeznaczamy na historię Europy na długo przed powstaniem Unii Europejskiej? Dlatego, by pokazać wam, jak nierealnym mogła wydawać się idea europejskiej wspólnoty jeszcze waszym dziadkom. Nasz kontynent pod względem politycznym nigdy wcześniej nie stał się spójnym organizmem politycznym. Dzieje Europy to – rozdział po rozdziale – wojny, wojny i jeszcze raz wojny. Za rekordowo długi okres pokoju uchodziło niespełna pięć dekad przed wybuchem I wojny światowej! Nie dziwi więc, że ówczesne pokolenie – znające wojnę tylko z romantycznych opowieści, podobnie jak dziś młodzież zna ją z gier komputerowych i filmów – przyjęło wybuch konfliktu z euforią.
Po II wojnie światowej europejskie kraje na dobre wypadły z ligi mocarstw. Francja? Znalazła się oficjalnie w gronie wygranych tylko dzięki wspaniałomyślności silniejszych sojuszników. Wielka Brytania była bankrutem – ekonomicznym i właściwie politycznym. Niemcy – podzielone ostatecznie na dwa państwa (RFN i NRD) przestały mieć – przynajmniej początkowo po zakończeniu działań zbrojnych – znaczenie.
Wtedy więc racjonalni politycy doszli do wniosku, że należy zbudować zjednoczoną Europę! Prawie, choć nie do końca. Zapewne elity poszczególnych krajów zaczęły rozumieć, że w dobie mocarstwowości USA i ZSRR podzielone nie mają już szans. Do tego mocna Europa była na rękę USA, które w jakimś sensie zaczęły naśladować politykę Wielkiej Brytanii z okresów, gdy ta była potęgą. Mocny Związek Radziecki potrzebował przeciwwagi w Europie…
Jak jednoczono Europę…
Proces integracji rozpoczął się 18 kwietnia 1951 r., gdy podpisano traktaty paryskie. Sześć krajów założyło Europejską Wspólnotę Węgla i Stali. Członkami założycielami były: Belgia, Francja, Holandia, Luksemburg, RFN i Włochy.
Cel? Utworzenie wspólnej puli produkcji węgla i stali, aby zapobiec wojnie gospodarczej. Ojcem pomysłu był Jean Monnet, zaś wdrożył go w życie francuski minister spraw zagranicznych Robert Schuman. W ten sposób doszło do częściowego zintegrowania polityk gospodarczych krajów.
Na tej bazie powstał tzw. plan Beyena, który zakładał już pełną integrację gospodarki. W 1955 r. na konferencji w Mesynie przyjęto tzw. rezolucję z Mesyny, która zakładała:
- merytoryczną rozbudowę wspólnych instytucji europejskich,
- stopniową fuzję gospodarki narodowej,
- stworzenie wspólnego rynku,
- harmonizację polityki socjalnej.
Już w 1957 r. przyjęto dwa traktaty rzymskie podpisane 25 marca. Pierwszy ustanawiał Europejską Wspólnotę Gospodarczą (EWG), a drugi Europejską Wspólnotę Energii Atomowej (Euratom). Oba weszły w życie 1 stycznia 1958.
Istniejące w ten sposób trzy wspólnoty europejskie miały wspólne niektóre organy (Zgromadzenie Parlamentarne i Trybunał Sprawiedliwości). Pełne połączenie instytucjonalne miało miejsce dopiero w 1967 r.
Integracja następowała. W 1973 r. do grupy krajów dołączyła Wielka Brytania, Dania i Irlandia. Drugie rozszerzenie miało miejsce w latach 80. Do EWG przystąpiły Grecja (w 1981) oraz Hiszpania i Portugalia (w 1986).
Trzecie rozszerzenie (już do istniejącej w pełni Unii Europejskiej) nastąpiło w 1995, kiedy przyjęto Austrię, Szwecję i Finlandię.
Unia Europejska
Ostatecznie 7 lutego 1992 r. został podpisany Traktat o Unii Europejskiej, który zawarto w Maastricht. Sama UE powstała 1 listopada 1993.
Co ciekawe, traktat nie zlikwidował istniejących już wspólnot europejskich. Nazwa EWG została zmieniona na Wspólnotę Europejską. Kraje członkowskie zgodziły się też na prowadzenie wspólnej polityki gospodarczej i walutowej (euro powstało dopiero w 1999 r.), po części też polityki bezpieczeństwa.
Kolejna ważna umowa to tzw. traktat amsterdamski z 2 października 1997 r. 26 lutego 2001 r. podpisano tzw. traktat nicejski, który dalej rozszerzał kompetencje UE.
16 kwietnia 2003 r. doszło do rozszerzenia UE o 10 krajów: Estonię, Łotwę, Litwę, Polskę, Czechy, Słowację, Węgry, Słowenię, Maltę i Cypr. 25 kwietnia 2005 r. z kolei Bułgaria i Rumunia podpisały traktat akcesyjny w Luksemburgu. 1 lipca 2013 do Unii Europejskiej oficjalnie wstąpiła Chorwacja.
Czy UE jest nam potrzebna?
Czy UE jest nam jednak w ogóle potrzebna? Dziś Europa – jeśli nie chce wypaść poza nawias światowej polityki – musi działać wspólnie. W innym wypadku będzie po prostu za słaba, by mieć jakiekolwiek znaczenie.
Mimo wszystko obecnie unijna struktura przeżywa kryzys. We wrześniu 2018 Günther Oettinger powiedział, że „projekt europejski jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Niektórzy wewnątrz Europy chcą go osłabić, a nawet zniszczyć: Polska, Węgry, Rumunia, rząd Włoch”. Nie oceniając słuszności jego słów, warto zauważyć, że w UE obserwujemy jednak poważne napięcia polityczne. Wkrótce jej struktury opuszcza Wielka Brytania, co także osłabi jej całościowe oddziaływanie.
Czy więc grozi nam powrót do rozłamu Europy na pojedyncze kraje? Jakie mogłoby mieć to konsekwencje? To oczywiście temat na osobny artykuł. Warto jednak podkreślić, że wspomniany rozłam właściwie już się rozpoczął i tylko od europejskich elit zależy, jak się zakończy i czy zostanie ostatecznie wyhamowany.