We wtorek, 21 czerwca zmarł Tadeusz Gołębiewski, założyciel znanej, luksusowej sieci hoteli w Polsce oraz fabryki cukierniczej TAGO w Radzyminie. Miał 79 lat.
Kim był Tadeusz Gołębiewski?
Zaczęło się od słodyczy
Tadeusz Gołębiewski urodził się 1 stycznia 1943. W 1966 roku zaczął on karierę w biznesie od domowej produkcji ciastek. Tak oto powstała firma TAGO, którą postanowił założyć świeżo upieczony absolwent SGH, wówczas jeszcze znanej, jako Szkoła Główna Planowania i Statystyki.
Gołębiewski produkował wtedy wafle w formach wyrzuconych przez przedwojenną fabrykę, które własnoręcznie spawał. Do wyrabiania masy, głównie z wody, oleju i sody, używał słynnej w okresie PRL pralki “Frani”. Tania produkcja i prawie nieograniczony rynek zbytu szybko zaczęły generować rosnące zyski, które Gołębiewski w całości reinwestował – w kolejne maszyny i w nowe produkty – andruty, bezy czy rożki do lodów.
Biznes prężnie się rozwijał. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pod zakładem ustawiały się sznury tirów, które potrafiły czekać na załadunek słodyczy nawet przez 24 godziny. Firma w najlepszych czasach notowała nawet kilkadziesiąt milionów złotych zysku rocznie, a z czasem zaczęła się pojawiać również na zagranicznych rynkach.
Słynny hotelowy biznes
Zyski z produkcji słodyczy Tadeusz Gołębiewski przeznaczał na realizację swojego marzenia, czyli biznes hotelarski. Zaczął na Mazurach, gdzie zbudował hotel na bazie dawnego Domu Turysty w Mikołajkach. Został on otwarty w 1991 roku. Był to pierwszy tak nowoczesny obiekt w Polsce.
Następnie, w 1998 roku odkupił od Orbisu obiekt hotelowy w stanie surowym w centrum Białegostoku. Rok później był już otwarty. W 2002 roku kupił z kolei w Wiśle niedokończony hotel od Ogólnopolskiej Spółdzielni Turystycznej Gromada. Tak otwarty został trzeci Hotel Gołębiewski.
Następny hotel powstał w Karpaczu. Jego otwarcie nastąpiło w 2010 roku, a koszt budowy wyniósł 350 milionów złotych. Był to jeden z największych hoteli w tej części Europy – liczy aż 900 pokoi.
Gigantyczny Hotel Gołębiewski w Pobierowie
W ostatnim czasie o Tadeuszu Gołębiewskim było głośno przede wszystkim w związku z jego ostatnią inwestycją, czyli pięciogwiazdkowym hotelem w Pobierowie, którego budowa jest już na finiszu. Mamy tutaj do czynienia z jednym z największych hoteli w tej części globu. Inwestycja od początku budzi jednak wiele kontrowersji – właśnie ze względu na jej skalę.
Mowa tu bowiem o budynku o bryle nawiązującej do statku pasażerskiego liczy aż 11 kondygnacji nad ziemią i dwie podziemne. Będzie w nim znajdować się 1400 pokoi na 11 kondygnacjach, zdolnych pomieścić 3 tysiące osób. W tym 80% pokoi będzie z widokiem na morze. Hotel będzie mieć własne ujęcia wody, zewnętrzne i wewnętrzne baseny, spa, restauracje, pub, ogólnodostępną kawiarnię, dwie sale teatralno-kinowe. Zatrudnienie w nim znajdzie natomiast 500 pracowników.
Zaplanowano też centrum kongresowe z salą na 4 tysiące osób oraz mniejszymi salami konferencyjnymi – w sumie ma być ich aż 16. Pojawią się także korty, boisko do siatkówki, ścianka wspinaczkowa, sześciotorowa kręgielnia, a pod ziemią działać będzie całoroczne lodowisko. Dla dzieci zaplanowano tematyczne sale zabaw.
Poważne problemy z finalizacją inwestycji
Inwestycję najpierw jednak wstrzymała pandemia, a sytuację pogorszyła wojna na Ukrainie. Najpierw pojawił się spory kłopot z pieniędzmi – w trakcie pandemii Tadeusz Gołębiewski musiał nawet wyprzedać część dzieł sztuki oraz zastawić swój dom, w którym mieszkał, by wypłacić pensje pracownikom. Później natomiast rosyjska inwazja spowodowała problem z ukraińskimi pracownikami, którzy oczywiście wrócili walczyć o ojczyznę.
Wciąż czekamy na otwarcie
W efekcie hotel zostanie otwarty z opóźnieniem, a nie jak wcześniej zapowiadano – 1 czerwca tego roku. Nowa konkretna data na ten moment nie padła, lecz wiadomo już, że w tym roku na pewno nie będzie do dyspozycji cały obiekt, a w najlepszym wypadku tylko jego część.
