Kryzys energetyczny trwa. W 33. odcinku programu „Po Stronie Konsumenta” adwokaci Karol Wenus i Marcin Lizurek omawiają najnowsze informacje i pomysły rządu związane z tym tematem. Poruszany jest temat nowo otwartego gazociągu Baltic Pipe oraz o kolejnych problemach z dostępnością węgla.
Omawiany jest także nowy pomysł rządu na podatek od nadzwyczajnych zysków przedsiębiorstw (zarówno państwowych, jak i prywatnych). Pojawia się także kwestia limitów i gwarantowanych cen energii na rok 2023, które w ostatnich dniach zapowiedzieli rządzący.
Po Stronie Konsumenta #33
Baltic Pipe i początek sezonu grzewczego w Polsce
Symbolem rozpoczęcia sezonu grzewczego w Polsce można uznać to, że we wrześniu pierwszy raz w tym roku jeden z magazynów gazu w Sanoku miał ujemne statystyki. Oznacza to, że więcej gazu z niego wypłynęło niż do niego wpłynęło. Co ciekawe, w ubiegłych latach sezon grzewczy nie zawsze rozpoczynał się tak wcześnie.
Jakie w Polsce mamy źródła dostępu do gazu – podstawowego surowca grzewczego? Zacznijmy od Baltic Pipe. We wtorek odbyła się wielka uroczystość jego symbolicznego otwarcia – w rzeczywistości gaz zacznie nim płynąć od 1 października, z trzech źródeł: własnych koncesji PGNiG w Norwegii, od norweskiej spółki i od duńskiej spółki.
Za pośrednictwem Baltic Pipe do Polski wpłynie 800 milionów metrów sześciennych gazu, co jest bardzo niewielką częścią przepustowości tego gazociągu. Od 1 stycznia się to jednak zmieni.
W efekcie w 2023 roku do Polski ma wpłynąć 6,5 miliarda metrów sześciennych gazu, czyli około 80% przepustowości Baltic Pipe. Z kolei w 2024 roku do naszego kraju ma wpłynąć 7,7 miliarda metrów sześciennych gazu, czyli około 90% przepustowości tego gazociągu.
Obiecujące perspektywy
Jeżeli zatem zapewnienia spółki PGNiG okażą się prawdziwe, możemy z optymizmem patrzeć na sytuację gazową w Polsce w przyszłości. Niepokoić może tylko ten rok, w którym mogą czekać nas oszczędności w zużyciu gazu.
Co z tym węglem? – kolejne problemy
Minister aktywów państwowych, wicepremier Jacek Sasin stwierdził, że spółki Skarbu Państwa sprowadzą do Polski do końca roku 11,2 miliona ton węgla. 25% tego węgla ma natomiast być dostępna dla gospodarstw domowych.
Z kolei wiceminister finansów Artur Soboń powiedział, że “dantejskie sceny w niektórych miejscach w Polsce mogą się pojawić, ale nie ma ku temu żadnego racjonalnego powodu, nie ma powodów do paniki. Węgiel będzie dostępny zarówno dla gospodarstw domowych jak i dla elektrowni. Związek z rzeczywistością ma to, że węgiel do kwietnia do Polski będzie przybywał”.
Dzisiejszą sytuację doskonale ukazuje fakt, że przed składowiskiem w Ostrowie Wielkopolskim od kilku tygodni ustawiali się w wielkiej kolejce chętni na zakup węgla. Jak uporządkowano nabywanie tego węgla? Pojawiły się listy kolejkowe. Problem dotyczy ponad 3 tysięcy osób w jednym z wielu składowisk na terytorium Polski – węgla jednak nie ma i nie wiadomo kiedy – i czy w ogóle – się pojawi.
Zachęty rządzących do kupowania węgla „na raty”
Prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz minister klimatu i środowiska Anna Moskwa zachęcają natomiast Polaków do stopniowego zakupu węgla, zamiast jednorazowego zakupu na cały rok. Można zatem wysnuć tutaj jednoznaczny wniosek – węgla w Polsce dziś brakuje, nasz kraj nie ma zabezpieczonych zapasów na całą zimę.
Fuzja Orlenu z PGNiG
Na dniach odbędzie się Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy PGNiG i PKN Orlen, w którym ma zostać wyrażona zgoda na fuzję obu spółek. Rząd natomiast w poniedziałek już taką zgodę wydał. Połączenie tych podmiotów z jednej strony jest ryzykowne, a z drugiej otworzy wiele nowych możliwości.
Według ekspertów PKN Orlen stanie się dzięki fuzji koncernem zauważalnym na skalę światową, co może mu zaoferować różne przewagi na międzynarodowym rynku. W efekcie koncern prawdopodobnie będzie w stanie poczynić inwestycje, które doprowadzą do zauważalnego zwiększania mocy produkcyjnych naszego kraju.
Limity i ceny gwarantowane na energię elektryczną oraz dodatek elektryczny
W tym tygodniu rząd ogłosił pomysł dotyczący zamrożenia taryf na energię elektryczną na poziomie stawek z 2022 roku na 2023. Oznacza to, że będziemy za prąd płacić tyle samo, ile w 2022. Jednak nie wszyscy i nie w całości. Po pierwsze, dotyczy to wyłącznie gospodarstw domowych – i to tylko części z nich.
Stawka za 2022 rok będzie obowiązywała tylko dla gospodarstw domowych, których zużycie energii elektrycznej w 2023 roku nie przekroczy 2000 kilowatogodzin. Co istotne, nawet jeśli przekroczymy ten rok, to ceny rynkowe za 2023 rok będziemy ponosić tylko za nadwyżkę zużycia ponad 2000 kilowatogodzin. Dlaczego akurat ustanowiono limit 2000 kilowatogodzin? Otóż, według rządu jest to liczba zbliżona do średniego zużycia prądu w polskim gospodarstwie domowym w 2020 roku.
Kto może liczyć na wyższe limity?
Przewidziane są jednak również kategorie szczególne z większym limitem zużywanej energii. Mianowicie dla gospodarstw domowych z osobami z niepełnosprawnością limit ten został zwiększony do 2600 kilowatogodzin rocznie.
Natomiast dla rodzin z Kartą Dużej Rodziny oraz dla rolników, limit ten został zwiększony do 3000 kilowatogodzin rocznie.
Według wyliczeń rządu, ceny gwarantowane będą dotyczyć aż 17 milionów gospodarstw domowych w naszym kraju. W efekcie rozwiązanie to będzie kosztować budżet państwa około 23 miliardy złotych.
10% rabatu na prąd
Rząd będzie również zachęcał do oszczędzania energii elektrycznej w inny sposób. Mianowicie, gospodarstwa domowe, które ograniczą zużycie prądu, będą mogły liczyć na upust 10% całkowitych kosztów zużycia energii elektrycznej. To rozwiązanie według rządu ma już funkcjonować od 1 października.
Dodatek elektryczny
Rząd zapowiedział również dodatek elektryczny dla gospodarstw domowych, które do ogrzewania zużywają energię elektryczną. Takie gospodarstwa otrzymają dodatek w wysokości 1000 złotych, a w przypadku gospodarstw, w których roczne zużycie prądu przekracza 5000 kilowatogodzin – 1500 PLN.
Według rządu rozwiązanie to będzie dotyczyć 800 tysięcy gospodarstw domowych. W efekcie rozwiązanie to będzie kosztować budżet państwa około 1 miliard złotych.
Podatek od nadzwyczajnych zysków
Minister aktywów państwowych Jacek Sasin w ostatnich dniach skonkretyzował plan, który rząd ogłaszał już od jakiegoś czasu. Mianowicie chodzi tu o opodatkowanie niektórych przedsiębiorców podatkiem od nadzwyczajnych zysków.
Mowa tu o zyskach osiągniętych na skutek mechanizmów rynkowych, które doprowadziły do nadmiernego wzbogacenia się przedsiębiorstw kosztem Polaków. O jakie firmy tutaj chodzi?
W pierwszej kolejności o branży energetycznej, a zwłaszcza spółek Skarbu Państwa z tego sektora. Wicepremier Sasin zapowiedział jednak, że może to dotyczyć wszystkich dużych przedsiębiorstw – w tym nie tylko spółek Skarbu Państwa, ale i dużych przedsiębiorców prywatnych.
Duże przedsiębiorstwa – definicja
Duże przedsiębiorstwa w prawie polskim definiowane są, jako firmy zatrudniające co najmniej 250 pracowników i osiągające roczne obroty w wysokości powyżej 50 milionów euro lub posiadające aktywa o wartości przekraczającej 43 milionów euro.
W Polsce mamy ponad 200 takich przedsiębiorstw, z czego większość notowana jest na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.
Ile wyniesie nowy podatek?
O jakiej stawce podatkowej tutaj mowa? Najpierw będzie wyliczana średnia marża jaką te przedsiębiorstwa uzyskiwały w 2018, 2019 i 2021 roku. Następnie będzie się badało czy ta średnia marża była niższa niż tegoroczna. Różnica pomiędzy tymi marżami – czyli nadwyżka – będzie natomiast opodatkowana podatkiem od nadzwyczajnych zysków w wysokości 50%.
Dla przykładu, jeśli przedsiębiorstwo w minionych latach generowało średnio 100 milionów złotych zysku rocznie, a w tym roku wygeneruje 500 milionów, będzie musiało zapłacić 50% podatku z 400 milionów PLN, czyli 200 milionów złotych. Podatek będzie można zapłacić w dwóch transzach.
Ile pieniędzy wpłynie do budżetu państwa?
Szacowane wpływy do budżetu państwa z tego podatku wynoszą 13,5 miliarda złotych. Będą to środki przeznaczone na zamrożenie taryf energetycznych dla odbiorców wrażliwych – samorządów, szkół, przedszkoli, uczelni, domów pomocy społecznej, organizacji pozarządowych, szpitali czy ochotniczych straży pożarnych. Z tym, że szacowany koszt tarczy osłonowej dla tych podmiotów to tylko 5 miliardów PLN.
Na chwilę obecną nie wiadomo czy będzie to jednorazowy podatek, czy może zostanie on na stałe. Co muszą zrobić firmy, aby nie płacić tego podatku? Muszą przeznaczyć one nadmiarowe zyski na inwestycje kluczowe z perspektywy bezpieczeństwa państwa. Mowa o projektach dotyczących produkcji energii, sieci przesyłowych i dystrybucyjnych czy infrastruktury obronnej.
Zapraszam do samodzielnego zapoznania się z całym nagraniem, znajduje się ono poniżej.