Jednym ze zjawisk generujących największe zainteresowanie początkujących inwestorów na Giełdzie Papierów Wartościowych są w ostatnich latach debiuty spółek. Niejednokrotnie mogliśmy się spotkać z sytuacją, iż akcje jakiegoś nowego podmiotu, który się pojawił na giełdzie, błyskawicznie zaczęły robić furorę wśród inwestorów.
Najgłośniejszym debiutem ostatnich lat na GPW była oczywiście spółka Allegro. Co więcej, jej akcje pozwoliły dobrze zarobić już na samym debiucie – w pierwszym dniu notowań ich wartość w stosunku do ceny pierwotnej skoczyła o ponad 80%.
W ostatnich dwunastu miesiącach sytuacja jednak uległa zmianie. Od kwietnia minionego roku większość debiutów – zarówno na głównym parkiecie GPW, jak i na rynku NewConnect – wypada po prostu kiepsko i kończy swoją pierwszą sesję na rynku akcji ze stratami w stosunku do ceny emisyjnej. Z czego to wynika? Dlaczego w ostatnim czasie ceny akcji spadają na swoich debiutach giełdowych? Przekonamy się w dalszej części tekstu. Zacznijmy jednak od wyjaśnienia, jak cały proces debiutu akcji spółki na giełdzie w ogóle się odbywa:
Na czym polega debiut spółki na giełdzie? 
Gdy spółka akcyjna debiutuje na giełdzie oznacza to, że jej akcje będą przedmiotem publicznego obrotu, a ich aktualna cena i tym samym wartość rynkowa spółki (suma wartości wszystkich wyemitowanych akcji) będzie wyrażona w notowaniach giełdowych. To, co nas jako inwestorów interesuje najbardziej to IPO – skrót od angielskiego terminu Initial Public Offering, czyli pierwotna oferta publiczna.
Pojęcie rynku pierwotnego kojarzy się głównie z zakupem mieszkania od dewelopera – nabywca wpłaca wtedy środki finansowe jeszcze przed oddaniem lokalu do użytku i musi poczekać na przekazanie kluczy. Podobnie jest w przypadku rynku pierwotnego akcji. IPO to sytuacja, w której spółka wystawia na rynku pierwotnym swoje akcje, czyli jeszcze przed wejściem na giełdę. Nie można więc sprawdzić, jak jej akcje radziły sobie historycznie, przeczytać raportów z poprzednich lat, ani ocenić polityki dywidendowej.
Prospekt emisyjny
Nie oznacza to jednak konieczności inwestowania „w ciemno”. Spółki, które debiutują na giełdowym parkiecie, publikują dokumenty pozwalające na weryfikację finansowych wyników i historii działalności. W Polsce noszą one nazwę prospektu emisyjnego. Ocena jest łatwiejsza w przypadku, gdy za daną firmą stoją lata doświadczenia i sukcesów, co – poparte analizą branży czy sektora – pozwala na dokonanie w miarę świadomego wyboru. Trudniej jest, jeśli to młoda spółka, która sprzedaje pomysł, który dopiero będzie chciała sfinansować ze środków z oferty publicznej. Tu ocena nie może być już tak jednoznaczna i ryzyko jest większe.
2 rodzaje IPO
Warto dodać, że spółka może wystawiać dwa rodzaje akcji. Pierwszy to akcje już istniejące, które należą do założycieli, współtwórców czy pracowników lub do funduszy, które wsparły ją finansowo we wczesnym rozwoju. W takim przypadku obecni właściciele debiutującej spółki spieniężają część lub całość swoich akcji. Istniejące akcje wystawiane na sprzedaż na debiucie w polskiej nomenklaturze prawnej są często nazywane “akcjami sprzedawanymi”.
W ramach pierwszej oferty publicznej mogą także zostać wyemitowane nowe akcje, dzięki którym spółka pozyska kapitał na rozwój swojej działalności. Akcje nowej emisji wystawione na sprzedaż w ramach IPO są określane jako “akcje oferowane”.
Struktura debiutu giełdowego
Sama struktura debiutu daje również odpowiedź na pytanie po co spółki niepubliczne decydują się wejść na giełdę – dwa podstawowe cele to częściowe lub całościowe spieniężenie się, wyjście z inwestycji obecnych udziałowców, a także pozyskanie kapitału na rozwój.
Dlaczego więc w ostatnim czasie debiuty spółek na warszawskim parkiecie giełdowym okazują się tak rozczarowujące? Wynika to z kilku przyczyn, spośród których pierwsza to:
Malejący popyt 
Większość debiutujących spółek giełdowych w ostatnim czasie – zarówno na głównym parkiecie giełdowym, jak i rynku NewConnect, to stosunkowo niszowe podmioty, z modnych, nowoczesnych branż, takich jak choćby gaming. Tego typu akcje zazwyczaj kupują inwestorzy indywidualni, akceptujący wyższe ryzyko i nastawieni na szybki zysk. Ich zamiarem jest sprzedaż akcji na debiucie lub jednej z pierwszych sesji.
Brak zakładanej redukcji może stanowić problem
Co więcej, zdarza się również tak, że inwestorzy indywidualni przeszacowują popyt na akcje danej spółki w ramach IPO. Oznacza to, że z miejsca składają większe zapisy na akcje danej spółki, przewidując poważną redukcję – choćby taką, jaka miała miejsce w przypadku debiutu Allegro. W praktyce jednak popyt okazał się rozczarowujący, do żadnej znaczącej redukcji nie doszło, więc inwestorzy w dniu debiutu decydują się na sprzedaż nadmiaru swoich udziałów.
Awersja do ryzyka inwestorów instytucjonalnych
Z kolei najwięksi inwestorzy instytucjonalni, o strategii długoterminowego trzymania akcji spółek, nie są chętni do zainwestowania w tego typu podmioty. Wynika to z ich awersji do ryzyka, nie chcą inwestować w akcje spółek, które nie mają swojej giełdowej historii, ani nie staną się z miejsca jednym z głównych czołowych graczy warszawskiej giełdy.
Ponadto, w ostatnich miesiącach na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie było wiele zawirowań, cały czas mamy do czynienia z podwyższonym poziomem zmienności, a na dodatek jesienią doszło do odwrócenia trendu wzrostowego, co dodatkowo ogranicza apetyt na ryzyko większych inwestorów.
Zawyżona wycena
W ramach IPO są oferowane w jakimś konkretnym przedziale cenowym, z ustaleniem ceny maksymalnej, na podstawie której określana jest górna granica wartości całej oferty. Przedział cenowy jest ustalany najczęściej na podstawie wstępnego zainteresowania pierwszą ofertą publiczną ze strony inwestorów instytucjonalnych i ogólnego zainteresowania spółką.
Obecnie, ze względu na “szał zakupowy” na IPO, który miał miejsce od jesieni 2020 do pierwszych miesięcy ubiegłego roku, nadal możemy spotkać się z sytuacją, że spółki po prostu ustalają cenę maksymalną na zbyt wysokim poziomie, co skutkuje stanowczo zawyżoną wyceną i oczywiście niskim popytem ze strony inwestorów. Ich celem jest w końcu nabycie akcji w ramach IPO po “promocyjnej” cenie – tak niskiej, jak już nigdy później nie uświadczą na publicznym rynku.
Przykład
Z błędnie ustaloną ceną maksymalną mieliśmy do czynienia choćby w ubiegłym roku z ofertą spółki gamingowej DeGenerals, która chciała zadebiutować na NewConnect z wyceną ponad 108 milionów złotych, oferując akcje na rynku pierwotnym po 340 PLN za sztukę. Zysk spółki za trzy ostatnie kwartały przed ogłoszeniem IPO wyniósł natomiast niewiele ponad 2 miliony złotych, stąd inwestorzy uznali, że taka wycena była stanowczo zawyżona. Finalnie debiut został odwołany – nieoficjalnie właśnie ze względu na niskie zainteresowanie rynku.
Osłabienie koniunktury giełdowej pomiędzy momentem ustalenia ceny emisyjnej a debiutem
Trzecia przyczyna spadków cen akcji na debiutach giełdowych, która może wydawać się dość zaskakująca, dotyczy IPO przeprowadzanych w ostatnich miesiącach, konkretnie od jesieni ubiegłego roku. Eksperci zaznaczają bowiem, iż na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie okres pomiędzy momentem ustalenia ceny emisyjnej, a debiutem trwa zazwyczaj dwa tygodnie, a na największych rynkach akcji na świecie i w Europie debiutu następują maksymalnie w ciągu kilku dni od ustalenia ceny emisyjnej.
W efekcie, według analityków, w ostatnim czasie zdarza się tak, że cena emisyjna danej spółki została odpowiednio wyznaczona, lecz w ciągu kolejnych kilku lub kilkunastu sesji doszło do potężnej korekty na warszawskiej giełdzie, przez co wycena wydaje się stanowczo za wysoka, a u inwestorów indywidualnych pojawia się silna awersja do ryzyka, przez co decydują się oni sprzedać swoje akcje w pierwszym możliwym momencie.