Nie ma żadnych wątpliwości, że agresja Rosji na Ukrainę boleśnie uderzy w portfele Polaków. Największe obawy pod względem finansowym budzi obecnie rynek paliw – ropy naftowej i gazu ziemnego. Z tego powodu już wczoraj po południu praktycznie w całej Polsce mieliśmy do czynienia z paniką na stacjach. Kierowcy masowo ruszyli do tankowania i w każdym mieście można było dostrzec niewiarygodnie długie kolejki przy dystrybutorach.
Paliwa tylko do baków
W konsekwencji w czwartek łączna sprzedaż paliw na stacjach Orlen wzrosła o 400%. Wiele stacji nie było przygotowanych na taką sytuację i paliwa na nich po prostu zabrakło. Co więcej, od dziś – dopóki sytuacja się nie unormuje – największy polski koncern paliwowy sprzedaje paliwo wyłącznie do baków samochodów.
Nie warto panikować
Panika jednak nie jest uzasadniona. Minister klimatu i środowiska, Anna Moskwa oraz prezes PKN Orlen, Daniel Obajtek zapewnili już, że Polsce nie grożą przerwy w dostawach paliw i są one w pełni bezpieczne. Nasz kraj posiada bowiem zapasy ropy naftowej, które powinny wystarczyć na około 98 dni. Warto również wiedzieć, że udział rosyjskiej ropy w przerobie polskich rafinerii nie przekracza 50%. Same dostawy od naftowego giganta Saudi Aramco mogą zaspokajać do 45% łącznego zapotrzebowania całej Grupy Orlen, a oprócz tego nasz koncern naftowy współpracuje również z amerykańskim Exxon Mobil.
Dziś na stacjach zapłacimy więcej
W efekcie, choć paliwa w naszym kraju na pewno nie zabraknie, to jego ceny z całą pewnością niestety wzrosną. I to się niestety dzieje już teraz – dziś musimy zapłacić o kilkanaście groszy więcej za litr – w dużych miastach mowa tu o cenie przekraczającej 5,65 PLN. Ze względu na gwałtowny wzrost kursu ropy naftowej, ceny paliw w hurcie są bowiem już wyższe o 100 złotych za metr sześcienny. Czy będzie jeszcze drożej?
Eksperci prognozują dalszy wzrost cen paliw
W czwartek po południu cena ropy naftowej na światowych rynkach przebiła 105 dolarów za baryłkę. To najwyższa cena od lipca 2014 roku. W ten sposób rynek zareagował na agresję Rosji na Ukrainę. Tak poważny wzrost ceny ropy powoduje, że handel naftowy może zobaczyć dawno niewidziane poziomy cenowe zarówno dla surowca, jak i dla paliw gotowych. W efekcie, w czwartek koło południa średnio za litr benzyny Pb95 i oleju napędowego płaciliśmy w Polsce jeszcze 5,57 oraz 5,62 PLN. W piątek rano na większości stacji paliw uśrednione ceny przekraczają 5,80 PLN za litr.
Takie podwyżki na stacjach to efekt dynamicznych wzrostów cen hurtowych. W skali tygodnia hurtowe ceny benzyny Pb95 wzrosły o 37 groszy za litr netto, diesla natomiast – o 45 groszy za litr. Ponadto, czwartkowa paniczna reakcja kierowców i kolejki na stacjach paliw uderzyły w krajową infrastrukturę logistyczną – dzienny wolumen sprzedaży wzrósł czterokrotnie.
6 PLN za litr powróci
Czy kierowcy mogą spodziewać się dalszych podwyżek? Niestety, eksperci są przekonani, iż już w najbliższych dniach na stacjach benzynowych za każdy litr trzeba będzie płacić o kolejne 20 groszy drożej. Wszystko wskazuje na to, że w perspektywie najbliższych kilku dni za litr benzyny Pb95 oraz oleju napędowego zapłacimy w granicach 6 złotych za litr lub nawet nieco więcej w zależności od konkurencji i charakterystyki lokalnego rynku.
Po raz ostatni z takimi cenami mieliśmy do czynienia w listopadzie. Rządowe tarcze antyinflacyjne, oraz obniżki cen ropy sprawiły jednak, że jeszcze na początku lutego za litr benzyny płaciliśmy 5,19 PLN, za olej napędowy – 5,29 PLN. Teraz o takich cenach możemy już zapomnieć.
Dlaczego ropa naftowa drożeje? 
Dlaczego ceny ropy naftowej wzrosły i przekroczyły po raz pierwszy od 7,5 roku poziom 100 dolarów za baryłkę? Teoretycznie nie wynika to z czynników fundamentalnych, ponieważ pakiet sankcji, który jest odpowiedzią Zachodu na rosyjski atak na Ukrainę, nie uderza bezpośrednio w sektor naftowy. Nie ma także doniesień o wstrzymaniu bądź wyraźnym ograniczeniu dostaw surowców energetycznych z Rosji.
Tak więc skokowy wzrost kursu ropy naftowej, do którego doszło wczoraj wynikał w największej mierze po prostu z paniki ze strony inwestorów. W ten sposób wycenili oni ryzyko związane z zakłóceniem stabilności dostaw “czarnego złota” przez wojnę. Rynek naftowy jest bardzo wrażliwy na napięcia geopolityczne i w przeszłości podobnie reagował choćby na konflikty zbrojne na Bliskim Wschodzie. Dalsze wzrosty kursu ropy naftowej – a co za tym idzie, cen paliw na stacjach również – są więc niestety bardzo prawdopodobne.