W podejmowaniu decyzji zawsze obecne jest ryzyko. Przecież choćby grając w 10 darmowych spinów bez depozytu, nigdy nie wiemy, czy uda się nam wygrać. Podobnie jest dziś ze zmianami dla poprawy klimatu. Coraz więcej mówi się o tym, że sadzenie drzew jest najlepszym ku temu sposobem. Jak jednak wyglądałby nasz klimat, gdybyśmy zamienili pola uprawne w tropikach znów na lasy?
Ciekawa teoria naukowców
Pewna grupa naukowców zaczęła przeprowadzać symulacje, które dotyczyły odtworzenia lasów w tropikach. Zastanawiali się nad tym, co by się stało, gdyby ziemia uprawna w tropikach na terenach Brazylii, Kongo, Indii, Indonezji i innych krajów została nagle zamieniona w lasy? Nie od dziś drzewa i lasy stają się coraz ważniejsze w planach przeciwdziałania kryzysowi klimatycznemu. Zdaniem niektórych osób jednak masowe sadzenie drzew nie jest tak skutecznym rozwiązaniem, jak mogłoby się to wydawać.
Oczywiście wspomniane porzucenie rolnictwa w tropikach i zamienienie tych terenów w lasy to tylko pewna hipoteza, która nie jest lekarstwem dla problemu zmian klimatycznych. Pomaga nam jednak zbadać, w jaki sposób globalny obieg węgla może reagować na odbudowę lasów i sadzenie drzew na ogromną skalę. Podczas badań grupa naukowców wykorzystała model zmiany klimatu brytyjskiego Met Office. Jest to komputerowa symulacja Ziemi jako systemu, w którym oceany, ziemia i klimat oddziałują na siebie i wpływają na siebie nawzajem. Powstały dzięki temu dwa odmienne scenariusze. W pierwszym świat wykonuje mnóstwo działań, dzięki którym ograniczamy tempo wzrostu temperatury. W drugim właśnie wszelkie uprawy w tropikach zostają wstrzymane, a pierwotna roślinność, głównie lasy, odradza się.
Według jednej z symulacji nowe drzewa tropikalne zmagazynowałyby dodatkowe 124 miliardy ton węgla do roku 2100, czyli tyle, ile nasz cały świat wytwarza z paliw w czasie 13 lat. Oczywiście w tym wypadku cały taki dodatkowy węgiel zostałby pobrany z atmosfery w procesie fotosyntezy. Problem tkwi jednak w tym, że węgiel w atmosferze spadłby tylko o 18 miliardów ton. Głównym tego powodem byłoby to, że inne części systemu Ziemi przeciwdziałają efektowi wzrostu nowego drzewa. Gdyby w tej sytuacji tropiki zostały ponownie zalesione, zarówno oceany, gleba, jak i inna roślinność pochłaniałyby mniej dwutlenku węgla. Nie od dziś bowiem wiemy, że w lasach „ponowne życie” martwych roślin jest znacznie wolniejsze w porównaniu z trawami i uprawami, które zmieniają się co roku. W związku z tym występowałyby mniejsze nakłady węgla w glebach leśnych i mniejsze magazynowanie dwutlenku węgla.
Przy tym wszystkim także niższy poziom dwutlenku węgla w atmosferze wpłynąłby również na roślinność i gleby w innych częściach świata. Mniej dwutlenku węgla w atmosferze to jednocześnie zauważalne spowolnienie wzrostu roślin. Wiemy także, że oceany spowalniają zmiany klimatyczne, poprzez usuwanie dwutlenku węgla z atmosfery. W takim systemie wraz ze wzrostem poziomu CO₂ część dodatkowego dwutlenku węgla rozpuszcza się w wodzie morskiej. W symulacji naukowców oceany pochłaniałyby mniej dwutlenku węgla, ponieważ posadzone przez nas drzewa tropikalne obniżyłyby atmosferyczny poziom CO₂.
Widać zatem, że wykształcony od dawnych dziejów system Ziemi działa przeciwko nam. Kiedy dwutlenek węgla jest uwalniany ze spalania paliw kopalnych, nieco mniej niż połowa tych emisji pozostaje w atmosferze i przyczynia się do zmiany klimatu. Resztę wtedy pochłaniają oceany, gleba i roślinność. Jeśli zatem zaczniemy usuwać nagle za dużo dwutlenku węgla z atmosfery, to wpłynie to na inne ekosystemy, które obniżą swoje możliwości przetwarzania, magazynowania gazów cieplarnianych. Oczywiście mamy tutaj do czynienia z hipotezą, a nie pełnymi badaniami, więc pewnie potrzeba nam o wiele więcej symulacji, jak i dodatkowych działań ze strony naukowców. Nie ukrywajmy też, że raczej w najbliższym stuleciu nie dojdzie do sporego ponownego zalesienia tropików. Co najwyżej będziemy walczyć o zastopowanie wylesiania i częściowy powrót do stanu sprzed kilkuset lat.