Jazda samochodem może nas drożej kosztować. Ceny na stacjach paliw podskoczyły, choć nadal są niższe niż rok temu. Czy to już czas na to, by zamiast swoim autem, zacząć jeździć komunikacją miejską?
Paliwo drożeje
– Litr benzyny bezołowiowej 95 kosztował średnio 4,31 zł i był o 5 groszy droższy niż tydzień wcześniej – informuje BM Reflex. Benzyna drożeje od początku maja. Od tego czasu jej cena podskoczyła łącznie o aż 42 gr/l.
Z kolei olej napędowy w połowie lipca kosztował przeciętnie 4,26 zł/l, co oznacza, że był o trzy grosze droższy niż tydzień wcześniej. To paliwo jest zaś o 26 gr/l droższe, niż było dwa miesiące temu. Za autogaz płaciliśmy w ostatnich dniach przeciętnie 2,02 zł/l, czyli też o 3 gr/l więcej niż przed tygodniem.
Podwyżki hamują
Żeby nie zacząć tego weekendu w zbyt minorowych nastrojach warto jednak dodać, że i tak ceny są obecne niższe, niż były w 2019 r. Może więc warto poczekać z przesiadką na autobusy i tramwaje?
Poza tym, jak sugerują eksperci, już w kolejnych dniach podwyżki cen paliw będą raczej hamować. Dlaczego? Chodzi o obniżkę stawek w hurcie. 17 lipca PKN Orlen oferował benzynę Eurosuper95 po 3511 zł/m3. Gdy doliczymy do tej wartości podatek VAT daje nam to ok. 4,32 zł/l.
– W ten sposób cena hurtowa praktycznie zrównała się z przeciętną ceną na stacjach po czterech tygodniach utrzymywania się ujemnych marż detalicznych. O ok. 5 gr/l podniosła się implikowana marża detaliczna na sprzedaży oleju napędowego. Taka sytuacja zmniejsza ryzyko drastycznych podwyżek przy dystrybutorach w nadchodzącym tygodniu – tłumaczy bankier.pl.
Co to oznacza dla przeciętnego Polaka?
Pamiętajmy jednak, że kwestia cen paliw nie dotyczy tylko komfortu naszego poruszania się po mieście i tego, czy wyruszymy w podróż samochodem osobowym czy autobusem.
Ceny benzyny wpływają przecież na ceny transportu, więc też na ceny… niemal wszystkich towarów i usług. To, że są tańsze niż rok temu, to dobra informacja. Zła jest taka, że ponownie powoli rosną.